Zachwycony tragankiem za uchem na chwilę dałem się ponieść, zapominając o tym, że nie jestem psem a człowiekiem.
Ocknąłem się po chwili, odsuwając od dłoni mężczyzny, patrząc na niego z oburzeniem, o nie, tak być nie będzie, ten drań się ze mnie nabija i to jeszcze nabija otwarcie.
Naburmuszony zeskoczyłem z łóżka, kładąc się przy kominku przodem do ognia a tyłem do panicza, obrażony nie miałem zamiaru go słuchać, z resztą on i tak nic do mnie nie mówił, w końcu wyśmiał mnie, świetnie się przy tym bawiąc i to mu wystarczy, ja zawsze wiedziałem, że to żmija, ale żeby być aż takim złośnikiem? On to wszystko z premedytacją robi.
Daisuke nie odezwał się, ciężko tylko westchnął, zapewne głaszcząc tego głupiego kota, a niech go to znaczy ją sobie głaszcze, ja nie potrzebuję jego uwagi.
Nie przyszedłem do niego już tego dnia, dobrze było mi przy kominku, tak cieplutko i – co więcej – było mi trzeba? No właśnie nic. No dobrze, już dobrze, zdecydowanie bardziej wolałbym być przy moim złośniku, jako człowiek, przytulając go do siebie no ale muszę się trochę pozłościć tak dla zasady.
Całą noc spędziłem przy kominku, nie mogąc spać, na dworze rozszalała się burza, a to znacznie utrudniło mi życie, niezadowolony spędziłem tak całą noc, szukając po pokoju miejsca, w którym mogłem uciec od głośnych grzmotów no i niby mogłem wejść do łóżka, ale tego nie zrobiłem, nadal urażony za to, co zrobił mój panicz.
Nad ranem, gdy burza ucichła a ja wróciłem pod gasnący już kominem, wygodnie się przy nim układając, usłyszałem Daisuke, który wstawał z łóżka, gdy mi nawet nie chciało się podnieść łba, aby na niego spojrzeć, bardzo chcąc spać, nie drgnąłem, przecież nic się nie stanie, jak dziś nie pójdę prawda? Jestem psem, a to oznacza, że i tak do niczego mu tam nie jestem potrzebny, w tej chwili tylko przeszkadzam, a więc nie ma sensu wychodzić, z resztą na dworze jest zimni, a nie w sumie to nie wiem, jak jest na dworze, w nocy padał deszcz a do tego ta okropna burza, ale teraz? Teraz chyba było spokojnie, nie słyszałem nic, ani deszczu, ani hałasu wydawanego przez burzę, całkowita cisza, a to jej najbardziej potrzebowałem, aby odpocząć.
- Haru wstawaj - Usłyszałem tak dobrze znany mi głos, na który nie chciało mi się reagować, i to nie chodziło już o złość, bo ona dawno minęła, po prostu byłem tak zmęczony, że nie chciało mi się ruszać z miejsca. - Zaraz będzie śniadanie, no już wstawaj - Usłyszałem ale nawet to nie zachęciło mnie do, chociażby drobnego drgnięcia, w tej chwili nie byłem głodny ani chętny do wyjścia na dwór, do pracy tym bardziej nie chciało mi się iść, a więc czemu by nie przespać całego dnia, on też, gdyby bardzo chciał, mógłby zrobić sobie wolny dzień przecież nic się złego nie stanie, jeśli jednego dnia nie przyjdziemy do pracy.
Nie słysząc ani słowa więcej znów zasnąłem, mając nadzieję, że tym razem to już na pewno nie zostanę obudzony, choć z drugiej strony coś zdecydowanie za łatwo poszło, Daisuke, gdy postawić chce na swoim, postawi i nic ani nikt mu tego nie będzie w stanie zepsuć.
<Daisuke? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz