Z takiego obrotu spraw byłem całkiem zadowolony, bo czemu bym nie miał być? Będę leżał w łóżku, które jest znacznie wygodniejsze i przytulniejsze od takiego drewnianego krzesła, i to jeszcze w pokoju, w którym pali się kominek, więc jest cieplej, no i też będę miał przy sobie Haru. Czy potrzebuję czegoś więcej? W sumie, to tak. Chciałbym być zdrowy. Jeszcze troszkę i miną dwadzieścia cztery godziny odkąd jestem chory, i tak szczerze, to mi to wystarcza. Jak na mnie to nawet trochę za długo. I tak mam się czuć jeszcze sześć dni? Bycie chorym jest naprawdę beznadziejne i nie żałuję tego, że do tej pory nigdy nie byłem chory, poza tym jednym prawdopodobnym razem w dzieciństwie, ale nawet on nie był taki zły.
Zadowolony z mojego pieska przy mojej osobie od razu wtuliłem się w jego ciało, ciesząc się jego bliskością i, o dziwo, chłodem bijącym od jego skóry. Już nie będę się starał rozmyślać, jak działa przeziębienie, bo jak dla mnie nie ma ono żadnego sensu. Nic w tym stanie nie miało sensu. Nawet myślenie nie miało sensu, bo jakoś tak do bardzo dziwnych wniosków się dochodziło. Albo myślało się nad dziwnymi sprawami, nad którymi normalnie by się nie myślało.
- Może przyniosę ci chłodny okład? – zapytał Haru po chyba niecałych dwóch minutach leżenia. Może zanim bym się do niego przytulił, to nie miałbym nic przeciwko temu. Ale teraz? Teraz mi całkiem tu dobrze. I nie chcę tego zmieniać.
- Nie chcę. Dobrze mi tu tak z tobą – mruknąłem, patrząc na kominek i tańczące w nim płomienie.
Nie chciałem zasypiać. Znaczy, chciałem, ale już spałem dzisiaj bardzo dużo, więc nie wypada zasypiać kolejny raz. Normalnie w tym momencie byłbym w pracy... ale nie dzisiaj, dzisiaj jeszcze do pracy nie mógłbym pójść. W teorii. W praktyce pewnie bym poszedł, by zająć się sprawą Bunty. Szef mógłby sobie tam pod osem burczeć, ale oboje wiemy, że mnie potrzebuje. Co prawda w ostatnim czasie w straży mamy coraz więcej rekrutów, co pewnie jest spowodowane tą moją skromną inwestycją w tę organizację, no ale do takich poważnych i w sumie to niebezpiecznych spraw trzeba przydzielać strażników już trochę bardziej doświadczonych. Nie, żebym ja miał za sobą jakiś bagaż doświadczeń, ale ewidentnie muszę to nadrabiać swoją inteligencją, intuicją i umiejętnościami bojowymi.
- Jesteś pewien? Trochę by ci gorączkę zbił. I czułbyś się lepiej – kontynuował, niby to od niechcenia poprawiając moje kosmyki opadające mi na czoło. Swoją drogą, moja fryzura dzisiaj jakaś beznadziejna była. I to stwierdziłem, widząc się w lustrze. Od tamtego momentu minęło strasznie dużo czasu, i na pewno wygląda ona jeszcze gorzej.
- Także czuję się lepiej tak się do ciebie przytulając – mruknąłem, poprawiając głowę na jego klatce piersiowej, by było mi wygodniej. I bym mógł słyszeć bicie jego serca. Lubiłem ten dźwięk. Zdecydowanie ta moja gorączka musi być jakaś wysoka, skoro takie myśli pojawiają się w mojej głowie. – Ale możesz mi poczytać. Miło mi będzie, jak dla odmiany teraz ty będziesz mi czytał – odparłem, nawiązując do sytuacji, kiedy to był psem, albo po prostu czytałem mu do snu, kiedy już wrócił do swojej postaci. Co prawda, nie zamierzałem do usypiać, no ale jakoś tak samo wyszło. Nie podejrzewałem, że mój głos tak usypiać potrafi.
<Piesku? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz