Nie byłem zadowolony z tego, że Haru idzie na ten obiad. Ani oczywiście z tych kanapek na śniadanie. No ale co miałem zrobić? Nie zgadzać się? Mogłem, owszem, ale Haru byłby nieszczęśliwy. Zresztą, po tym jednym obiedzie już będzie spokój, bo z tego co wiem, to ta kobieta i jej rodzina są tu tylko chwilowo. Czy tylko ta kobieta? Sam nie wiem, nikt mi o tym nie mówił. Gdzie ten obiad w ogóle będzie? Nie wiem nic. Nic mi nie mówił, a ja nie pytałem, bo byłem za bardzo zły. Swoją drogą, czemu on tak się postarał ze swoim wyglądałem? Normalnie nie przykłada do tego wielkiej wagi. A dzisiaj? Może go i kocham, i raczej kochać szybko nie przestanę, ale czasem mógłby się dla mnie postarać i ogarnąć swój wygląd. Miło by mi było. Czemu bardziej stara się dla tej kobiety niż dla mnie? I jak ja mam nie być zazdrosny? Oczywiście się do tego nie przyznam, bo wtedy dam Haru satysfakcję, a tego bym nie chciał. Jeszcze się tym później chełpić będzie.
Niezbyt zachwycony zabrałem się za jedzenie kanapek, które były takie.... zwyczajne. Proste. Czyli moją zupełną odwrotnością. Nie chciało mi się jednak przebierać w jakieś bardziej eleganckie i wyjściowe ubrania. Nie chciało mi się wychodzić. Było jeszcze za wcześnie na takie rzeczy. Już i tak musiałem wyjść potem na obiad, bo ktoś nie zrobił zakupów. Mam nadzieję, że za tę niedogodności jutro przyszykuje mi coś naprawdę wspaniałego.
– I jak, smakuje? – usłyszałem po kilku minutach jedzenia prostackich kanapek.
– Zdecydowanie wolę bardziej wykwintne śniadania – mruknąłem, popijając kanapki resztką swojej kawy.
– Może następnym razem ty coś przyszykujesz – mruknął, chyba nie do końca zadowolony. Podobnie jak i ja, więc jest po równo.
– Jakbyś u mnie zamieszkał, miałbyś codzienne dobre i bogate śniadania – odpowiedziałem, kończąc śniadanie, a po tym wstałem od stołu i zabrałem wszystkie puste naczynia, by je umyć, chociaż tak właściwie to nie musiałem tego robić. Niech już jednak zna łaskę pana, skoro zrobił, to ja to pozmywam. I tak za wiele do sprzątania nie mam.
– Może kiedyś się o tym przekonamy na własnej skórze – odparł, dalej oczywiście nieprzekonany co do mojego genialnego pomysłu. I tak nie będzie miał wyjścia i h mnie zamieszka. Tylko jeszcze o tym nie wie.
– I to kiedyś nastąpi bardzo niedługo – mruknąłem, wycierając ręce o ręcznik. – Swoją drogą dalej uważam, że wystroiłeś się za bardzo – dodałem, odwracając się w jego kierunku i krzyżując ręce na piersi.
– Przecież lubisz, jak ładnie wyglądam – odpowiedział, nie widząc w tym żadnego problemu. Jak zwykle zresztą.
– Tak, ale jak gdzieś razem wychodzimy, a nie jak tylko ty gdzieś wychodzisz – dodałem, lekko pusząc policzki. Znaki na szyi były doskonale widoczne, więc tyle dobrego, ale i tak jakoś tak za dobrze wyglądał. A może on zawsze tak wyglądał?
– Więc obiecuję, że od tej pory dla ciebie też się będę starał – obiecał, podchodząc do mnie i kładąc dłonie na moich biodrach. – Wiesz, że kocham tylko ciebie? I jeżeli bardzo nie chcesz, abym tam szedł, to nie pójdę – dodał, patrząc na mnie z uwagą.
– To byłoby bardzo niekulturalne, gdybyś teraz nie przyszedł na ten obiad. Przeżyję jakoś tę twoją chwilową nieobecność. Tylko lepiej, byś jutro mi przygotował jakiś naprawdę dobry obiad – dodałem, zarzucając ręce na jego szyję i kciukiem gładząc włoski na jego karku.
<Piesku? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz