poniedziałek, 1 stycznia 2024

Od Haru CD Daisuke

Kawy nigdy bym nie odmówi dlatego i tym razem nie było inaczej, lubiłem kawę, bez której ciężko byłoby zacząć mi dzień.
- Tak poproszę - Odezwałem się, mając ochotę na kawę, ale nie mając również ochoty przygotować sam kawy, to znaczy, jeśli będę musiał, to wstanę i ją sobie zrobię sam to w końcu żaden problem..
- Dobrze, w takim razie już ci ją zrobię - I tak o to dostałem pyszną kawę, prosto pod nos nie musząc i nie chcąc nic już robić.
- Dziękuję - Zadowolony wziąłem łyk kawy, która smakowała jak zawsze bardzo dobrze, bo i co może być nie tak z kawą? No tak właściwie to nic.
- To, co robisz na śniadanie? - Zapytał, gdy skupiłem się na kawie za to on na jedzeniu, najwidoczniej będąc bardzo głodnym no i co ja mam mu tu zaserwować? Hym coś szybkiego i dobrego.
- Nie wiem, nie wiele mamy już jedzenia w domu, a więc chyba musisz zadowolić się kanapkami - Stwierdziłem, od razu dostrzegając minę mojego panicza, która mówiła więcej niż tysiące słów.
- Co? Nie ma nawet takiej opcji, nie zjem tego - Stwierdził, oczywiście musząc narzekać, bo przecież nie byłby sobą, gdyby narzekał.
- W takim razie nie będziesz jadł nic - Odparłem, wzruszając przy tym od niechcenia ramionami.
- Słucham? - Napuszył policzki, nie zgadzając się z moim pomysłem.
- No tak, zakupy zrobię, dopiero gdy będę wracał do domu po obiedzie, a więc i obiad będziesz musiał zjeść na mieście - Wytłumaczyłem, powoli wstając z łóżka, aby przygotowywać śniadanie dla panicza no i dla mnie samego nie mówiąc już o tym, że muszę się jeszcze przygotować do wyjścia, abym jakoś wyglądał nie jakoś specjalnie dobrze, ale tak po ludzku dobrze.
- No dobrze, w takim razie zjem te nieszczęsne kanapki - Zgodził się, mimo że w ogóle nie było mu to do smaku, nie chciał jeść kanapek i dobrze o tym wiedziałem, jednak nic innego nie mogłem mu zaoferować, dlatego musiał skłonić się ku takiemu posiłkowi.
Kiwając łagodnie głową, idąc zażyć szybkiej, ale za to bardzo porządnej kąpieli, po której przebrane i czyste mogłam opuścić łazienkę, idąc do kuchni, gdzie miałem zabrać się za robienie naszego dosyć biednego jak na mojego panicza śniadania.
- Coś ty się tak wystroił na randkę, idziesz? - W jego głosie słyszałem zazdrość, której nie rozumiałem.
- Co? Przecież wyglądam normalnie tak jak zawsze - Nie rozumiałem jego pytania ani tym bardziej zachowania, które zdecydowanie było dziwne. - Czy ty jesteś zazdrosny?
- Co? Ja? Nie - Niby starał się świetnie grać, ale coś mu tak nie do końca wychodziło.
- Yhym, a tak szczerze nie chcesz, żebym tam szedł? - Podpytałem, unosząc jedną brew ku górze.
- Chce, idź sobie i baw się dobrze, byleby nie za dobrze, bo tego pożałujesz - Upomniał mnie, czym przyznam, troszeczkę mnie rozbawił.
- Postaram się - Odpowiedziałem, zgodnie z prawdą zabierając się za robienie śniadania, a tak konkretnie kanapek, które miałem nadzieję, że chociaż troszeczkę mu zasmakuje. - Smacznego - Postawiłem przed nim talerz z kanapkami, mając nadzieję, że przynajmniej nie będą dla niego aż takie złe, jak mu się wydaje.

<Paniczu? C:> 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz