poniedziałek, 1 stycznia 2024

Od Soreya CD Mikleo

 Jak dobrze, że choć mój Miki myślał w jakiś logiczny sposób. Ja bym nie wpadł na to, by wypytać o służącą. Pewnie zabrałbym się za przeszukiwanie całego miasta i wypytałbym każdego jej mieszkańca o moją córeczkę. A potem przeszukałbym cały las. Szukałbym do skutku, nie patrząc na swój stan fizyczny. Bo jestem przecież jej to winny. I Mikleo zresztą też. Mimo logicznego myślenia widziałem, w jak tragicznym jest stanie, przez co serce boli mnie jeszcze bardziej. Znaczy, to chyba serce mnie boli. Albo sobie coś wymyślam. Sam nie wiem, co się ze mną dzieje, ale na pewno nic dobrego. 
Miki po szybkim przedstawieniu mi swojego punktu widzenia zaczął iść w kierunku zamku. No i co ja miałem robić? Nie mogłem mu zadać żadnego pytania, tylko pójść za nim. Zresztą, czy zadałbym jakieś normalne, sensowne pytanie? Prawdopodobnie nie. Więc zamiast do pytań ograniczę się do robienia, a tak konkretnie do poszukiwań. Bo chyba tylko do tego się nadaję. Chociaż, skoro jeszcze jej nie znaleźliśmy, to jakoś mi to tak beznadziejnie wyszło. W takim razie nie mam pojęcia, do czego się nadaję. Wychodzi na to, że do niczego. 
– Alisha – odezwał się Mikleo, kiedy zauważyliśmy spanikowaną królową na korytarzu. 
– Jesteście. Znaleźliście ją? Albo wpadliście na jakiś trop? – zapytała, podchodząc do nas. 
– Jeden, tak mi się wydaje. Służąca, pod opieką której była Hana, gdzie mieszka? – zapytał Miki, podczas kiery ja grzecznie stałem obok. Ja już może nie będę się odzywał, ani proponował żadnych pomysłów, bo coś się do tego nie nadaję. Ja tylko będę robił to, co mi każą. I jak Miki powie mi, że mam się ubierać i iść po dzieci, to się ubiorę i pójdę po dzieci bez gadania. 
– Aoi? Mieszka w dolnym mieście. Obok apteki, tak mi się wydaje. Macie nadzieję, że coś tam znajdziecie? – dopytała, patrząc to na mnie, to na Mikleo. Nie wiem, czemu patrzy na mnie, ja nie za bardzo w tym momencie myślę, jedynie staram się wyglądać spokojnie oraz ignorować ból w klatce piersiowej, który przez tę godzinę wcale nie złagodniał. Mam nawet wrażenie lekkie, że się nasila. 
– Tak mi się wydaje. W końcu ona także zaginęła. Może wróciła do domu, albo tam znajdziemy jakieś wskazówki – wyjaśnił jej swoje podejrzenia. 
– Zaraz roześlę rozkazy i każdy strażnik w mieście będzie się za nią rozglądał – odparła przejęta Alisha. Ona też pewnie musiała się czuć strasznie. Przekazaliśmy dzieci pod jej opiekę i teraz jedno z nich zaginęło. 
– Dziękuję – przyznał, brzmiąc na o wiele bardziej opanowanego. Chyba działanie mu pomaga. Trochę się mu nie dziwię, nie potrafiłbym nic nie robić w takiej sytuacji. I jeszcze Haru, trzeba będzie do niego zaraz zajrzeć. – Sorey, musimy się... Sorey? Wszystko w porządku? – spytał Mikleo, zwracając na mnie swój wzrok. Jego głos sprawił, że się trochę obudziłem. I zorientowałem się, że moja ręka spoczywa na klatce piersiowej, w miejscu serca. Od razu ją zdjąłem. 
– Oczywiście, że nie. Musimy się spieszyć i znaleźć Hanę. Dom przy aptece, tak? Nie ma czasu do stracenia – powiedziałem, odwracając się w kierunku wyjścia. Trzeba było ją znaleźć. To był nasz priorytet. 

<Owieczko? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz