Nie pamiętałem drogi do domu. Szedłem jak w amoku, drogę znałem na pamięć, więc chyba szybko się tam znalazłem. Chyba, bo tego momentu też nie zapamiętałem. Byłem na niego wściekły. Za to, co powiedział. Za to, jak mnie potraktował. Dałem mu wszystko, co dać mogłem na tę chwilę i chciałem mu dać jeszcze więcej. Otworzyłem się na niego, obdarzyłem uczuciami, których się bałem i z którymi to nie do końca wiedziałem, co zrobić. Był osobą, której mogłem zaufać, osobą, którą szczerze kochałem, i on co zrobił z tymi uczuciami? Zdeptał je. Tuż po tym, jak obiecywał mi, że to tylko mnie kocha, że o nic nie muszę się martwić, bo tylko to o mnie myśli.
Ze złością cisnąłem szklanką, w której jeszcze była whisky, o ścianę, roztrzaskując ją w drobny mak i powodując przy tym hałas, który postawił chyba całą rezydencję na nogi. Oczywiście jak zaangażowałem w relację całym swoim sercem, musiało zostać ono zdeptane. Planowana relacja, z planowanym małżeństwem, w życiu nie skończyłaby się w ten sposób, bo nie byłoby żadnych uczuć, tylko czysty układ z korzyścią dla obu stron. Akurat pod tym względem babka miała rację. Ze wszystkich rzeczy musiała mieć rację akurat w tej sprawie, która jest chyba najbardziej bolesna.
Jak się mogłem spodziewać, po chwili usłyszałem nerwowe pukanie do drzwi, a następnie do środka weszła jedna ze służących pytając się, czy wszystko dobrze. Nie zwracając na nią większej uwagi poleciłem jej, by posprzątała roztrzaskane szkło, a następnie wyszedłem na balkon, by tam zapalić. Dawno nie czułem dymu w płucach, co znowu było zasługą Haru. Widziałem, że miał problem z dymem, mówił mi, że tego nie lubił, więc powoli się od tego odzwyczaiłem. Najpierw paliłem tylko na patrolach, potem, kiedy Haru nie było obok, więc siłą rzeczy, kiedy u Haru zamieszkałem i praktycznie cały czas był obok, przestałem palić całkowicie. Aż do teraz. Teraz potrzebowałem poczuć dym w płucach i smak alkoholu na języku. Może to pozwoli mi zebrać myśli oraz uspokoi mnie na tyle, by nie zniszczyć kolejnej szklanki. Szkoda szklanek.
– Spójrz na siebie. Pomieszkujesz z tym plebsem i do czego cię to doprowadziło? Zachowujesz się jak jakiś dzikus – słysząc za sobą głos babki nawet cieszyłem się, że nie mam kolejnej szklanki w ręce, bo najpewniej rozbiłbym ją o jej głowę. – Długo jeszcze masz zamiar odgrywać tę szopkę? Musisz się pospieszyć z dziećmi, nie pamiętasz?
– Zamiast rozmawiać o moim życiu osobistym i planach na przyszłość, porozmawiajmy o twojej przeszłości. A konkretniej to o tym, co zrobiłaś dwadzieścia lat temu – odpowiedziałem, a mój głos brzmiał wyjątkowo spokojnie jak na to, jak silna wściekłość mną teraz targała. – Znalazłem umowę, którą zawarłaś z Buntą. Wiem, że to ty zleciłaś ich morderstwo. Nie wiem, z jakiego to powodu i wiedzieć nie chcę, bo gdybym się dowiedział, nie skończyłoby się to dla ciebie dobrze. Zwołasz swoich służących i każesz im się wpakować. Nie chcę cię tu widzieć.
– A więc tak mi się odwdzięczasz? Poświęciłam wszystko dla ciebie. Dbałam tylko o twoją przyszłość. Twoi rodzice chcieli sprzedać wszystko i wyjechać stąd, porzucić swoje dziedzictwo. Masz to wszystko dzięki mnie – usłyszałem w odpowiedzi, co zdenerwowało mnie jeszcze bardziej. Zdecydowanie bardziej wolałbym mieć rodziców niż to całe bogactwo, gdziekolwiek bym teraz nie był.
– Jeżeli chcesz spędzić resztę swojego życia w wygodnej posiadłości, a nie w więzieniu snując się od z jednej sali sądowej do drugiej, to radzę ci wyjść. Rano wyjeżdżasz do południowej rezydencji – syknąłem, patrząc na nią wściekle. Nie miałem ochoty na zabawę z nią. I chyba to zauważyła, bo po chwili patrzenia się na mnie opuściła mój pokój. Podobnie jak przerażona służąca. Tej drugiej było mi szkoda. Trafiła na mój nie najlepszy dzień.
Po wypaleniu cygara wróciłem do pokoju, po nową szklankę, którą uzupełniłem złotym alkoholem. Nie chciałem więcej myśleć o Haru. Właściwie, to nie chciałem myśleć o niczym. Z tego też powodu wypiłem trzy takie szklanki, jedna po drugiej, i opadłem na poduszki ciesząc się po raz pierwszy, że mam tak słabą głowę, bo odpłynąłem w sen bez snów praktycznie od razu. A to, czy mnie będzie później boleć głowa, czy też nie... cóż, z tym faktem jakoś sobie poradzę.
<Piesku? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz