środa, 3 stycznia 2024

Od Daisuke CD Haru

 Dzień po zerwaniu spędziłem trochę smętnie. I to nie wcale z powodu bólu głowy, który oczywiście się pojawił, a dalej przeżywałem to, co stało się dnia poprzedniego. Nie wiem, co się stało, że światopogląd Haru zmienił się w przeciągu trzech godzin, ale jeżeli nagle stwierdził, że jednak mnie nie kocha, to mógł mi to przekazać w delikatniejszych słowach. Nie musiał wspominać, że jestem tylko zasranym bogaczem. Tak właściwie, to nigdy nie używał takiego języka. Zachowywał się jak nie on. I jeszcze te oczy też były nie jego. Może coś tam brał? Nie wiem, jaki status ma rodzina tej kobiety, ale różne używki się spożywa na różnych imprezach. I nawet jeżeli to byłoby powodem jego zachowania, nie wiem, czy bym mu wybaczył te słowa. 
Babka opuściła mój dom z rana, tak jak jej kazałem. Suzue chciała jeszcze ze mną porozmawiać, ale trochę ją zbywałem, nie mając na to ochoty. Jeszcze nie. I w sumie to nie wiem, czy kiedykolwiek będę miał ochotę. 
Dopiero w poniedziałek trochę odżyłem. Nie wyglądałem najlepiej, bo praktycznie nic nie jadłem czując, że mój żołądek jeszcze niewiele przyjmie. I także niewiele spałem, dręczonymi głupimi i nieprzyjemnymi snami. Mimo tego ogarnąłem się najlepiej, jak potrafiłem; umyłem się porządnie i wypachniłem, ułożyłem włosy, a sińce pod oczami przykryłem pod specjalną maścią, która trochę je przykryła. Wyglądałem nieźle. Nie najlepiej, ale wystarczająco dobrze, by swobodnie wyjść na zewnątrz, do ludzi. I do Haru, od którego musiałem odebrać swoje rzeczy. Nie chciałem tam iść. Ale musiałem. 
Wpierw zajrzałem do pracy, w której wziąłem wolne. W pierwszym odruchu chciałem się zwolnić całkowicie, bo po co miałem tu przychodzić? I patrzeć na Haru? Zrezygnowałem jednak z tego pomysłu. Zrobię to, jak Bunta będzie na stryczku. Na razie wolne mi wystarczy, potem jakoś zniosę widok Haru, a jak już osiągnę swój cel, zwolnię się. 
Następnie udałem się do domu okrężną drogą, by nie natrafić na swojego byłego, który w tym momencie już powinien iść do pracy. I trochę się zestresowałem, kiedy na podwórku zauważyłem Kodę, bo to mogło oznaczać, że Haru zaspał i jest w domu. Pies jednak zachowywał się trochę dziwnie i już po chwili dowiedziałem się, czemu. Nic nie jadł, ani nie pił, a jego pana w domu nie było. Tak właściwie miałem wrażenie, że nie było go tutaj od wczoraj. Albo nawet i przedwczoraj. To akurat było bardzo dziwne. Co jak co, ale Haru nigdy nie zapominał o zwierzętach, był do bólu empatyczny i gdyby zaszła taka potrzeba, odjął sobie od ust i im dał. Zdecydowanie coś tu było nie w porządku. 
Zabrałem swoje rzeczy i ignorując potrzebę zniszczenia łóżka, które mu zakupiłem jakiś czas temu, wziąłem psa na miasto, by coś mu kupić do jedzenia, bo w domu nie było absolutnie niczego. I jakie było moje niezadowolenie, kiedy siedząc przed jedną z restauracji i czekając cierpliwie, aż Koda zje pokaźną porcję kurczaka, dostrzegłem Haru z jego nową partnerką. Jego adorowanie jej mnie zabolało. Te uśmiechy, chwytanie w pasie, pocałunki w policzki, czoło, usta... Chciałbym być na jej miejscu. Teraz, w tym momencie. A mimo to, blondynka nie wydawała się zachwycona. A powinna. Ja bym był, nawet, gdyby traktował mnie w ten sposób, nawet w miejscu pełnym ludzi. Odwróciłem wzrok, starając się ich zignorować. 
– Daisuke? – słysząc po chwili kobiecy głos uniosłem zaskoczony głowę. Kana? Co ona tu robi? I gdzie był Haru? – Mogę się dosiąść? 
– Z oczywistego powodu wolałbym nie – odparłem niechętnie, nie mając ochoty jej oglądać. Zabrała mi Haru i teraz chce jeszcze ze mną rozmawiać? Niedoczekanie. 
– To ważne, chodzi o Haru, martwię się o niego – wyjaśniła, mimo wszystko i tak siadając obok. 
– Za mało czułości ci daje? – spytałem uszczypliwie, naprawdę nie chcąc z nią rozmawiać. 
– Nie uważasz, że zachowuje się jak nie on? Znasz go w jego najbardziej aktualnej wersji, musiałeś coś zauważyć – kontynuowała, nie chcąc odpuścić. Co za uparta kobieta. 
– Masz coś konkretnego na myśli czy przyszłaś się chełpić tym, że mi go odebrałaś? – syknąłem zły, w końcu zwracając na nią swoją uwagę. 
– To nie tak, ja naprawdę się o niego martwię. Na sobotnim obiedzie mówił o tobie bardzo pozytywnie, i wyglądał na naprawdę szczęśliwego, zachowywał się normalnie, a następnego dnia przychodzi mi do domu i traktuje jak jakąś boginię i nie opuszcza mnie na krok. A jak nie zwracam na niego uwagi, to jakby tak... nie wiem, wygląda, jakby mu się krzywda działa. I do tego jeszcze jego oczy też mają inną barwę – wyjaśniła, co mnie zaskoczyło. Ona też to zauważyła. Więc wszelkie używki odpadają. 
– Zapomniał o swoim psie, najprawdopodobniej nie karmił go od wczoraj. A w i w pracy pewnie też nie był – spojrzałem na nią pytająco, a blondynka tylko kiwnęła głową. – Sugerujesz coś? 
– Magię, chyba. Jakiś urok, czar, może eliksir. Postaram się rozejrzeć po domu. I mam nadzieję, że pozostaniemy w kontakcie i wspólnymi siłami uda się nam mu pomóc – poprosiła, co mocno mnie zaskoczyło. Tego się... nie spodziewałem. 
– A mogę wiedzieć, czemu to robisz? Masz go całego dla siebie. I nie mów mi, że tego nie chciałaś – zapytałem, nie spuszczając z niej wzroku. 
– Ponieważ zależy mi na nim, tak samo, jak tobie. I chcę, by był szczęśliwy, ale tak prawdziwie szczęśliwy. Muszę do niego iść, nim zacznie coś sobie wymyślać. Jest strasznie zazdrosny – dodała, wstając szybko od stołu, kiedy dostrzegła Haru idącego w naszym kierunku. Ja tam się nie ruszyłem, bo i tak musiałem poczekać na to, aż biedny psiak dokończy jeść. Był tak wygłodzony, że nie zwracał uwagi na nic. 

<Piesku? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz