czwartek, 4 stycznia 2024

Od Daisuke CD Haru

 Tuż przed otworzeniem oczu czułem się jakoś tak... dziwnie. Było mi bardzo ciepło, i ktoś się do mnie przytulał, oczywiście wiadomo, kto. Co więcej, ja też byłem wtulony w tak dobrze znany mi tors. I czułem się dobrze, mogąc poczuć zapach, który tak uwielbiałem. Byłem na niego zły, ale to nie oznacza, że się za nim nie stęskniłem. Co prawda, to były tylko dwie długie noce bez niego, ale trwały one wyjątkowo długo jak dla mnie. Mogłem udać, że jakoś bym sobie poradził z tym zerwaniem, ale prawda była zupełnie inna. Jeszcze długo bym to przeżywał, znając mnie. Naprawdę zaangażowałem się w tę relację, i to bardziej, niż podejrzewałem. Nie planowałem tego nigdy, a już na pewno nie w chwili, gdy go poznałem, i teraz nie potrafię bez niego żyć. 
Ostrożnie podniosłem się z łóżka uważając, by nie obudzić Haru. Nie wiem, czy chciałbym, aby wiedział, że podczas snu wtuliliśmy się w swoje ciała. Ciężko było mi stwierdzić, który z nas zrobił to pierwszy, ale ewidentnie ani jednemu, ani drugiemu to nie przeszkadzało. Chciałbym jednak, by wpierw się trochę dla mnie postarał. Mogę się założyć, że dla Kany będąc nawet pod wpływem mikstury bardzo się starał. Czasem to samo mógłby zrobić dla mnie, nie obraziłbym się. 
Jak zwykle rano umyłem się i przebrałem, a następnie poprosiłem służbę o przyniesienie śniadania. Jako, że trochę czasu minie, nim przyniosą tacę z posiłkiem, wyszedłem na balkon, by zapalić cygaro. Koda, kiedy dostrzegł, że gdzieś idę, od razu podniósł się z dywanu i podreptał za mną, by położyć mi łeb na kolanach. Trochę nie rozumiałem jego postępowania. Specjalnie wyszedłem na zewnątrz, by dym nie podrażnił wrażliwych nosków zwierzaków, a ten wyszedł za mną. Podrapałem psiaka za uchem, delikatnie się uśmiechając. Nie był on aż taki zły. Trochę śmierdział, owszem, często żebrał o jedzenie i za bardzo lubił skakać na ludzi, kiedy był cały ubłocony, ale poza tym był całkiem pocieszny i kochany. 
– Daisuke? Śniadanie już gotowe – usłyszałem za sobą jeszcze pełen niepewności głos Haru. Nawet mi go trochę szkoda było. Może troszkę przesadzam? Ciężko mi jednak było nie wyobrażać go sobie całującego się z Kaną. 
– Już idę. A ty Koda idź się przywitać z panem. Już jest przy swoich zmysłów – powiedziałem do psiaka, coś tak czując, że Haru może być przykro z powodu tego, że jego pies woli mnie tylko dlatego, że kupiłem mu wczoraj kurczaka. 
Pies patrzył na mnie przez chwilę, ale w końcu podszedł do Haru, początkowo nieco niechętnie. Kiedy jednak wstałem z krzesła po dopaleniu cygara, psiak już znacznie bardziej cieszył się z widoku i pieszczot od pana. – Nie zapomniałeś o czymś? – dopytałem, wchodząc do ciepłego pomieszczenia i zamykając za sobą drzwi balkonowe. 
– Emm... Dzień dobry? – odparł, patrząc na mnie niepewnie. Trochę mnie zaskoczyły jego słowa. 
– Dzień dobry. Ale nie o tym mówiłem. Trochę późno jest, pospałeś sobie dzisiaj – mówiłem spokojnie, jeszcze nie mówiąc mu wprost, o co chodzi. A w międzyczasie wziąłem sobie do rąk kubek z kawą i upiłem jej łyk. 
– To dlatego, że masz bardzo wygodne łóżko – odparł, uśmiechając się głupkowato. Jak on nie ma pojęcia, jak strasznie się za tym głupkowatym uśmiechem stęskniłem. 
– Oczywiście, że jest ono bardzo wygodne, bo jest ono moje. I było niebotycznie drogie, ale nie o tym mówiłem – odparłem, podchodząc do niego, by poprawić jego niesforne włosy. Przytulanie się do niego w nocy mi trochę nie wystarczyło, ale też w tym momencie nie mogłem się do niego tak po prostu przytulić. – Chodziło mi o pracę. Ja wziąłem sobie wolne, ale nie mam pojęcia, czy zrobiłeś to samo – dodałem, patrząc na niego z uwagą. Miałem nadzieję, że nie będzie miał żadnych problemów przez to, że wczoraj nie przyszedł, a dzisiaj przyjdzie mocno spóźniony. Zdawałem sobie sprawę, że jest to dla niego ważne, chociaż będąc ze mną, pracować nie musi, jestem w stanie utrzymać nas obu. 

<Piesku? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz