czwartek, 4 stycznia 2024

Od Mikleo CD Soreya

 A on znów swoje i weź tu, z nim rozmawiaj, ewidentnie nie chce iść do Merlina, ale mi tego nie mówi, przecież nie ma powodu, aby to ukrywać, przecież bym to zrozumiał i nie zmuszał go do niczego, przepraszając syna za to, że się u niego nie pojawimy, przecież nam to wybaczy, a przynajmniej mam taką nadzieję.
- Sorey naprawdę? Czy ty przypadkiem nie chcesz mi czegoś powiedzieć? - Zapytałem, przyglądając mu się z uwagą, zastanawiając się nad tym drobnym faktem.
- Ja? A co chciałbym albo raczej miałbym ci powiedzieć? - Odpowiedział pytaniem na pytanie, nie odwracając głowy w moją stronę, skupiony na tym, co właśnie w tej chwili robił.
- No nie wiem, może chciałbyś mi powiedzieć, że tak naprawdę to nie chcesz pójść do Merlina, a to dlatego, że boisz się tego, co o tobie pomyśli lub tego, co przypadkiem byś zrobił u niego w domu.
Sorey przestał nagle myć naczynia, odwracając głowę w moją stronę, przyglądając mi się przez chwilę z widoczną uwagą, nim znów odwrócił głowę, wracając do mycia naczyń.
- Sorey? - Wypowiedziałem jego imię, chcąc, aby mi odpowiedział na proste zadane przeze mnie pytanie.
- Tak, masz mnie, nie wiem, czy chcę tam iść - Odpowiedział, kładąc czysty talerz na suszarce.
- Dlaczego nie miałbyś chcieć pójść? Czy to z powodu tego, co ci wcześniej powiedziałem? - Zapytałem, czując teraz poczucie winy, mogłem mu nic nie mówić, wtedy nie byłoby z nim aż tak źle, nie byłby się lub nie wzbraniał przed jutrzejszym pójściem do własnego syna, który jestem pewien, że dobrze go przyjemnie a jego zachowanie i zamartwianie się nie miało najmniejszego sensu.
Sorey skupiony na pracy chyba mnie zignorował. Myśląc, że odpuszczę i pójdę tam sam, o nie, niech sobie nie myśli, że tak będzie.
- Nie ignoruj mnie to naprawdę poważny temat, który musimy omówić, nim pójdziemy do Merlina - Powiedziałem, chwytając jego dłoń, aby zaprzestał mycia naczyń, skupiając całą jego uwagę na swojej osobie. - Jeśli nie chcesz pójść do Merlina, po prostu mi to powiedz - Dodałem, czekając na jego odpowiedź.
- I poszedłbyś sam? - Zapytał z nadzieją w głosie.
- Nie, nie poszedłbym sam, jakby to wyglądało, gdybym poszedł tam sam? Tym bardziej że Merlin zaprosił nas, a nie tylko mnie - Wytłumaczyłem mu, uśmiechając się do niego łagodnie.
- Zaprosił nas tylko dlatego, że musiał, wydaje mi się, że tak naprawdę wolałby zaprosić tylko ciebie, on mnie nie lubi i doskonale to wiem - Wytłumaczył mi, patrząc prosto w moje oczu, w których widziałem niepewność, on naprawdę boi się tego, co może się jutro wydarzyć.
Słysząc jego odpowiedź, nie wiedziałem tak naprawdę, co powinienem mu powiedzieć, w końcu doskonale go rozumiałem, a i jego lęk też był dla mnie jasny, czy jednak powinien on się aż tak martwić? Myślę, że nie, w końcu Merlin już wydoroślał i na pewno teraz będzie zachowywał się znacznie lepiej, a przynajmniej taką mam nadzieję.
- Nie, zaprosił nas, bo chce spędzić czas z rodzicami obojga - Zapewniłem go, całując w policzek. - Idę do dzieci już i tak zbyt długo siedzą same - Dodałem, słysząc hałasy dochodzące z naszego salonu.

<Pasterzyku? C:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz