Dalej byłem przekonany, że Merlin mnie tam nie chciał. W końcu kiedyś mnie nie lubił, tak mi mówił Miki, a ja nie miałem żadnego powodu, dla którego miałbym mu nie ufać. Nie mam żadnej pewności, czy coś się w tej kwestii zmieniło, czy nie... Jak ostatnio się widzieliśmy, Merlin nie był jakoś specjalnie mną zachwycony. Właściwie, to miałem wrażenie, że trochę tak na mnie uwagi nie zwracał. A może to też moja wina? Bo ja też zachowywałem dystans, nie wiedziałem, jak się zachować, więc wolałem nie podejmować żadnych kroków, póki on czegoś nie zrobi. A że on nic nie zrobił, to i ja nic nie zrobiłem. Jestem chyba trochę takim beznadziejnym rodzicem.
Dokończyłem więc sprzątanie kuchni i wróciłem do salonu, do moich dzieci i Owieczki. Wychodzi więc na to, że naprawdę będę musiał iść jutro do Merlina. Niby chciałem tam iść, bo chciałem poprawić naszą relację, ale też z drugiej, czy to było możliwe? Bałem się, że nie. I skoro Merlin wymaga od nas odpowiedniego ubioru i zachowania, to też obawiałem się, że mogę nie spełnić narzuconych przez niego standardów. Przecież ja na to za głupi jestem, by się odpowiednio zachować. I za brzydki, by odpowiednio wyglądać.
– Dada! – odezwała się zadowolona Hana, podbiegając do mnie i wyciągając swoje drobniutkie rączki, bym wziął ją na ręce. No i co, odmówić jej miałem? Serca na to nie mam.
– Cześć, księżniczko – odpowiedziałem, biorąc ją na ręce. Trochę już straciłem nadzieję, że kiedykolwiek usłyszę od nich słowo „tata”, a nie „dada”. One chyba robią to specjalnie, bo widzą, że mnie to już trochę tak irytuje. Może jak podrosną i trochę spoważnieją to w końcu będą się do mnie zwracać normalnie. Kiedyś to w pewno nastąpi. Musi nastąpić. Nie mogę przez resztę swojego życia być nazywany „dada”, przecież jak to brzmi. – Może umyjemy włoski, co ty na to? – dopytałem, a Hana tylko pokiwała główką. – Zaraz przygotuję ci kąpiel. Umyję Hanie włosy, dasz tu sobie radę z Haru? – dopytałem, zwracając uwagę na mojego męża.
– Dam, dam. Tylko jej za długo na rękach nie noś – dodał, patrząc na mnie krytycznie.
Uśmiechnąłem się do niego głupkowato, a następnie podszedłem do niego, by ucałować i jego, i naszego synka w czółko. Oczywiście, że wziąłem ją tylko na chwilę na ręce, by ją przytulić. A skoro już ją mam, to jeszcze ją zaniosę.
Tak więc umyłem Hanę i zaniosłem do jej łóżeczka, gdzie przeczytałem jej bajkę na dobranoc. Fakt faktem zasnęła w swoim łóżeczku, ale nie wiadomo, czy w środku nocy do nas nie przyjdzie. Korzystając jednak z chwili spokoju, wróciłem do sypialni, gdzie już był mój Miki, stojąc przed otwartą szafą. Podszedłem więc do niego i przytuliłem się do jego pleców.
– Haru śpi? – zapytałem, opierając podbródek o jego ramię.
– Śpi – przyznał, dalej wpatrując się w szafę.
– A co ty robisz? – dopytałem ciekaw tego, co tak właściwie się tu dzieje.
– Zastanawiam się, co jutro ubierzesz, bo ta koszula się już nie nadaje – odparł, ciężko wzdychając.
– A to nie mogę jakiejkolwiek? Mi to i tak nic nie pomoże – odparłem, mając nadzieję, że weźmie moje zdanie pod uwagę. Czy założę koszulę jakąś prostą, czy z jakimiś zdobieniami, to i tak będę się prezentował tak samo.
<Owieczko? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz