czwartek, 4 stycznia 2024

Od Haru CD Daisuke

 Całkowicie zapomniałem o pracy nie tylko z powodu eliksiru, ale i z powodu poczucia winy, które skręcało moje kiszki, nie dając mi trzeźwo myśleć.
- Całkowicie zapomniałem o pracy, muszę tam pójść i to jak najszybciej - Odezwałem się chyba bardziej do siebie niż do mojego panicza, musząc ruszyć do pracy i to muszę ruszyć jak najszybciej.
- Zjedzmy śniadanie, a już po nim pójdziesz do pracy - Zaproponował, z czym nie mogłem się nie zgodzić, bo nawet gdybym nie chciał, to panicz mój by mi na to nie pozwolił.
- W porządku - Zgodziłem się, zmuszając do zjedzenia posiłku, mimo że tak naprawdę nie miałem na jedzenie najmniejszej ochoty. - Dziękuję naprawdę pyszne śniadanie - Przyznałem, zerkając na zegarek, musząc się już zbierać, nie mogę przyjść do pracy jeszcze później, już i tak przegiąłem i dobrze o tym wiem.
Żegnając się z Daisuke, odruchowo złożyłem delikatny pocałunek na jego policzku, znikając mu już po chwili z pola widzenia wraz z psem, który już znacznie chętniej poszedł ze mną, dobrze najwidoczniej
wiedząc gdzie Idziemy i po co.
W pracy pojawiłem się naprawdę mocno spóźniony, z powodu czego szef był bardzo, ale to bardzo na mnie zły, szczerze tylko to, że jestem dobrym strażnikiem, uratowało mnie od tego, aby nie wylecieć z pracy. Jak dobrze, że jednak chociaż troszeczkę szef mnie lubi i czasem przymyka oczy na różne moje zagrywki, bo w innym wypadku mógłbym zacząć szukać nowej pracy.
Z powodu tego, że mój panicz miał dłuższe wolne, znów musiałem pracować z bratankiem szefa, irytujące mnie stworzenie jest bardziej wkurzające, tak wiem, że to człowiek, ale drażni mnie jak jeszcze nikt przedtem, ja już nawet nie wiem, czy panicz drażnił mnie tak bardzo, jak ten młodzieniec.
Praca z Ryu była męcząca, chłopak niczego się nie nauczył, nadal wpadając na genialne pomysły, narażając siebie samego na niebezpieczeństwo.
Po zakończonej pracy byłem zmęczony i najchętniej wróciłbym do domu i pewnie bym to zrobił, gdyby nie to, że w mojej głowie ułożyłem sobie pewien pomysł, a mianowicie chciałem i musiałem kupić dla mojego ukochanego panicza bukiet kwiatów, a wraz z nim drobny prezent a jaki? Jeszcze nie wiem, tego później się dowiem jak już coś kupie.
Ruszyłem do miasta, gdzie znalazłem piękny bukiet kwiatów, który zakupiłem, mając nadzieję, że się spodoba, kwiaty były duże, a więc powinny mu się podobać, a przynajmniej taką miałem nadzieję.
Chcąc wrócić już do rezydencji, po drodze przystanąłem na chwilę przy jednym z małych straganów, dostrzegając dosyć uroczą bransoletkę z kotkiem znajdującym się na samym środku, a że była bardzo ładna, od razu ją zakupiłem, mając nadzieję, że pozwoli mi to zmyć winy ciążące na mnie, za błędy, których się dopuściłem, nawet jeśli nie byłem sobą.
Z bransoletką i kwiatami wróciłem do rezydencji mojego panicza, mając nadzieję, że ten drobny prezent go jakoś udobrucha.
- Wróciłem - Odezwałem się, spotykając mojego panicza w swoim pokoju siedzącego nad jakimiś dokumentami
- Witaj w domu, a to co? - Od razu zwrócił uwagę na kwiaty trzymane w moich dłoniach.
- Kupiłem ci kwiaty i drobny upominek, mam nadzieję, że ci się spodoba - Wyjaśniłem, w sumie to nie wiele, ale coś tam wyjaśniłem chyba.. - Mam nadzieję, że ci się spodoba - Dodałem, podając mu wszystko to, co trzymałem w dłoniach.

<Paniczu? C:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz