Już czułem, że komunikacja z moim partnerem będzie ciężka. Bardzo ciężka. I nie podoba mi się to, że mam dawać głos, by jakoś dać mu znać, czegoś potrzebuję. Głos, to może dawać pies. Ja wymyślę coś lepszego. Jeszcze nie wiem, co to będzie, ale na pewno będzie lepsze od tego, na co on wpadł. Tylko wpierw będę musiał mu to jakoś przekazać.
Dawałem mu się głaskać, nie mając z tym absolutnie żadnego problemu, ale nie potrafiłem się zrelaksować. Cały czas myślałem o tym, jak to się stało. I co zrobić, by wrócić do poprzedniej, właściwej postaci. Nie mogłem być kotem do końca swojego życia. Czy może bardziej kociego życia. Nie zgadzam się na to. Nie teraz, jak już wyrwałem się spod szponów babki, a Haru w końcu zgodził się ze mną zamieszkać. Znaczy, zgodził, w sumie to nie zgodził, bo nie miał wyjścia. Spełniłem jego warunki, więc teraz musiał się do mnie wprowadzić.
Tylko czemu tak się stało? Musi to mieć związek z tym, że się nagle zmęczony poczułem. Zmęczony poczułem się po tym, jak przyjąłem prezenty od Haru. To nie mogła być wina bukietu, bo to były tylko zwyczajne kwiaty. Może więc bransoletka? Najczęściej to biżuteria jest zaklęta. Jeżeli tak, trzeba ją zanieść do specjalisty. Tego samego, do którego zaprowadziłem Haru, kiedy ten był psem. Tylko czy on na to wpadnie? I czy pamięta, gdzie go zabierałem. To będzie bardzo... intensywne doświadczenie, to całe bycie kotem.
Ale wpierw trzeba zabezpieczyć bransoletkę.
Podniosłem się nagle na równe łapki i podszedłem do miejsca, w którym się obudziłem. Dalej to były tam moje ubrania. Miałem nadzieję, że Haru później je ładnie złoży i odłoży. Zacząłem szukać w tej kupce ubrań przedmiotu, który najprawdopodobniej odpowiada za mój stan, i kiedy już go znalazłem, wziąłem drobny łańcuszek w pyszczek i wróciłem do Haru, kładąc go przy nim.
– Tak, wiem, że to przez to, przepraszam – przyznał Haru ze smutku. Ale że on za co przeprasza? Przecież nie wiedział, że to jest przeklęte. Chyba. A jak wiedział, i dał mi to z premedytacją, to wolałbym nie być w jego skórze. Ale sądząc po jego twarzy, raczej o tym nie wiedział.
Haru sięgnął po bransoletkę gołą dłonią. Zasyczałem na niego cicho i drapnąłem go ostrzegawczo w rękę. Czy on jest mądry? Chce skończyć tak, jak ja?
– Ej! A to za co? – odparł, patrząc na mnie z pretensją.
– Za głupotę – odpowiedziałem, ale oczywiście z mojego pyszczka wydobyło się miauczenie.
Chcąc mu pokazać, co mam na myśli, poszedłem po jedwabną chusteczkę, którą zawsze nosiłem przy koszuli, i po tym jakoś próbowałem zakryć nią bransoletkę. Trochę upośledzenie, ale zakryłem. I po tym spojrzałem na niego znacząco mając nadzieję, że Haru zrozumie, o co mi chodzi.
– I... co? – zapytał, a ja westchnąłem ciężko. Może zrozumie. Nie teraz, ale za kilka godzin go oświeci. Tak on czasem w końcu ma.
Usłyszałem, jak ktoś puka do drzwi i do środka weszła służba z jedzeniem. Od razu zyskała moją niepodzielną uwagę. Byłem głodny. Strasznie głodny. Tak głodny, jak to jeszcze nigdy nie byłem. Służąca postawiła dwa talerze na biurku, jednocześnie też rozglądając się po pomieszczeniu chyba w poszukiwaniu mnie. I chyba też zdziwiła się, kiedy dostrzegła mnie. Może jestem jakimś brzydkim kotem? Nie no, to niemożliwe. Muszę być piękny. Bo jako człowiek jestem piękny.
Kobieta wyszła, a ja od razu zaskoczyłem z łóżka i podbiegłem do biurka, wskakując na fotel, a potem na blat. Wszystko to robiłem z taką gracją, jakbym był kotem od urodzenia. Haru, kiedy był psem, był taki troszkę... cóż, delikatnie ujmując, brakowało mu tej gracji. To nawet lepiej dla mnie. Mnie nie wypada nie mieć gracji.
<Piesku? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz