Nie chciałem, żeby Suzue odchodziła. Dobrze mnie rozumiała. Wystarczyła jej chwila, by mnie rozpoznać, by już zacząć myśleć, a on? Kocham go, zrobiłbym dla niego wszystko, tylko czasem po prostu mam wrażenie, że on tak trochę za mało myśli i się stara w tym myśleniu. A ja wiem, że on potrafi, tylko po prostu mu się nie chce. Ale to nic, nad tym da się popracować, co oczywiście uczynię, kiedy tylko będę sobą. Bo teraz, jak jestem tym beznadziejnym i brzydkim kotem, to nic nie jestem w stanie zrobić. A nawet jak jestem, to on nie jest w stanie tego zrozumieć.
– Nie idź stąd, wiem, gdzie mnie trzeba zabrać – odezwałem się, stając jej na drodze.
– Masz jakiś pomysł – odpowiedziała zaskoczona, wpatrując się we mnie z uwagą. Widać, że pochodzi z rodziny Kambe, elokwentność i mądrość przez nią przemawia. Haru też się wyrobi. Troszkę więcej czasu potrzebuje.
Tylko jak ja mam jej pokazać, gdzie chcę iść? Wiem, że zna to miejsce. Może jej napiszę? O ile mi się uda. Korzystając z tego, że nikt nie wychodzi i ich uwaga jest skupiona całkowicie na mnie, podbiegłem do biurka i wskoczyłem na niego w poszukiwaniu jakiegoś czystego kawałka papieru. I kawałka węgla do.... nie wiemy albo pisania, albo rysowania. Chociaż, łatwiej mi będzie napisać nazwisko Thorm niż narysować jego sklep.
– Czysty papier, bardzo proszę – odezwałem się, uderzając łapką o kartkę w księdze rachunkowej. Suzue podeszła do mnie, sprawdzając, o co mi chodzi. Dopiero kiedy chwyciłem w pyszczek ołówek zrozumiała, co chcę zrobić. Wyrwała więc czystą stronę i położyła na podłodze, by było mi wygodnie pisać. Czy Haru by to zrozumiał? Zerknąłem na niego i jego mina wskazywała na to, że też coś tam rozumiał. To dobrze. Powoli zaczyna troszkę szybciej myśleć. Wyrabia się chłopak.
Zeskoczyłem na podłogę, podszedłem do papieru, i zacząłem pisać. Strasznie krzywo mi to wyszło. Koślawo. Ale nazwisko było dosyć czytelne. No, może to „m” jakieś takie dziwne jest. No i „h” też jakieś dziwne mi wyszło. Ale jeżeli zna się to nazwisko, to na pewno się je dostrzeże w tych bazgrołach.
– Chodzi ci o pana Thorma? – zapytała, a ja zamiauczałem radośnie. Jak miło znowu być zrozumianym. – Pójdziemy tam jutro, teraz już jest na to za późno.
– Dziękuję – przyznałem, machając zadowolony ogonem.
– Naprawimy to – obiecała, po czym opuściła pomieszczenie, nie głaszcząc mnie. I dobrze. To może robić tylko Haru.
Zadowolony z takiego obrotu spraw wskoczyłem na łóżko i rozłożyłem się na nim, rozciągając się najbardziej jak tylko to możliwe. Ale mi tego brakowało... Strasznie dużo dzisiaj chodziłem. I to za dużo. Nie powinienem się tyle ruszać. Jestem kotem, a koty potrzebują snu. Dużo snu. I ciepła. A skąd bije największe ciepło? Od człowieka. Od kominka też, ale jeszcze coś strzeli z kominka i mi spali moje futerko, które już i tak do najładniejszych nie należało. Spojrzałem zatem wyczekująco na Haru mając nadzieję, że zaraz się położy i pozwoli mi legnąć się na jego ciele. Zmarzłem na tym dworze. Ta krótka siorstka, by wychodzić na ten zimny dwór.
<Piesku? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz