Odwróciłem wzrok od Haru, który złapał blondynkę w pasie, ponieważ mimo wszystko mnie ten widok bolał. Po tym zachowaniu już nie miałem wątpliwości, że z Haru coś jest ewidentnie nie tak. O mnie czasem mówił, że jestem aroganckim dupkiem myślącym tylko o sobie, czy to na początku naszej znajomości, czy to później w złości. Ale żeby na psa mówić pchlarz? Na swojego Kodę? Przecież on czasem traktuje go lepiej ode mnie. Jak ja mu mówię, że jestem głodny i chcę śniadanie, to marudzi pod nosem i przewraca się na drugi bok. A jak pies zaskomle o jedzenie, to wstaje bez problemu.
Nie znałem żadnego eksperta od magii czy uroków, ale znałem alchemika, do którego postanowiłem się udać po tej nieprzyjemnej konfrontacji. Manipulowałem nim... to mnie też troszkę tak zabolało. Nigdy nim nie manipulowałem. Zdarzyło mi się nie raz okręcić kogoś wokół palca, by dostać to, czego chcę, ale czy jego zmanipulowałem? Nigdy. I lepiej dla niego, że jest pod wpływem jakiegoś uroku, bo inaczej przywaliłbym mu w zęby.
Po dotarciu do sklepu, w którym pracował mój stary znajomy. Przedstawiłem mu pokrótce symptomy, jakie przejawiał Haru, a on bez wahania opowiedział mnie o eliksirze miłosnym. I to miało sens. Tylko kto mu by to podał? To musiało być na tym obiedzie. I to nie była Kana, bo gdyby była ona, to by ze mną się nie kontaktowała. Może więc któreś z jej rodziców? Tylko po co? Ale jak się dowiem, kto mu to podał, zabiję. To było coś okropnego, bo z tego, co teraz usłyszałem, to Haru jest teraz czymś w rodzaju niewolnika uzależnionego od postaci Kany. On potrzebuje jej uwagi, by przeżyć. Jak paskudne musi to być uczucie? Znaczy, teraz jest pewnie zachwycony i przeszczęśliwy, ale to szczęście było wymuszone przez czyjeś widzimisię.
– Są jakieś specjalne zasady podawania? – zapytałem, odbierając od mężczyzny antidotum, za które zapłaciłem małą fortunę. Ale czego się nie robi dla osoby, którą się kocha? Nawet jak powiedział kilka słów, które mnie zabolały. Też pytanie, czy mówił mi to wszystko przez eliksir, czy też naprawdę gdzieś tam uważał, że nim manipuluję, traktuję jak psa i jestem tylko nic nie wartym zasranym bogaczem.
– Nie może być z niczym wymieszane, najlepiej więc wypić prosto z buteleczki. I to też trudne może być, bo antidotum samo w smaku... no, najlepsze nie jest – wyjaśnił, na co pokiwałem głową. Jeżeli Kana każe mu to wypić, to zrobi to bez zbędnego gadania. A przynajmniej tak mi się wydawało.
– Rozumiem. Mogę prosić o jakiś papier i kopertę? – zapytałem, chcąc jak najszybciej wysłać to blondynce poprzez gońca. Im szybciej to zrobimy, tym lepiej dla Haru. A jak już będzie panem swoich myśli, to wtedy.... nie mam pojęcia, co wtedy, bo nie wiem, co czy ta mikstura nie wywoła w nim żadnych ukrytych emocji względem swojej przyjaciółki. Najważniejsze jednak, że będzie sobą.
Napisałem wiadomość dla Kany przekazując jej, jak ma mu podać antidotum, a następnie liścik z buteleczką włożyłem do koperty. Podziękowałem sprzedawcy i opuściłem sklepik, by znaleźć jakiegoś gońca. Zapłaciłem mu nieco więcej, by przekazał przesyłkę młodej blondynce, czyli Kanie, i nikomu innemu. Miałem nadzieję, że pod tym względem mogłem jej zaufać i pomoże Haru, bo zależy jej na jego dobru tak samo, jak mi.
<Piesku? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz