Czy chciałem jeszcze czegoś? Chyba ciepła bijącego od jego ciała. Albo od słoneczka. Ale bym się teraz wyciągnął w takim słoneczku, co przebija przez szybę... ale już słońce zaszło. Niestety. Teraz coraz szybciej będzie zachodzić, i będzie zimno, i paskudnie, i niefajnie. I on chciał zostać u siebie w domu. Dobrze, że teraz nie kombinuje i już u mnie siedzi i nie muszę go gonić.
Nie odpowiedziałem mu, bo nie widziałem żadnego powodu, dla którego miałbym to zrobić. I tak mnie nie rozumie. Fakt faktem, sobie pogadać lubię, bo mam taką potrzebę, ale aktualnie nie mam ochoty się odzywać. Już się poodzywałem dzisiaj. Zamiast tego przekręciłem się na plecy i wyciągnąłem swoje łapki najdalej, jak tylko mogłem. Nie wiem, czemu tak zrobiłem, ale odczułem wielką ochotę, by to zrobić. I nie wiem, co to za mina u Haru. Czemu on się tak uśmiecha? Robię coś nie tak? Tylko się rozciągam. W trochę nietypowej pozycji.
- Idę się umyć, zostawię ci uchylone drzwi, jakbyś cos chciał – odpowiedział, wchodząc do łazienki.
Umyć? Może ja też by się umył? Brakuje mi tego. Coraz częściej mam ochotę, by to sobie polizać łapkę, lub brzuszek, ale oczywiście się powstrzymywałem. Jestem człowiekiem, nie kotem, nie będę się lizał. Ledwo znoszę załatwianie potrzeb do kuwety, chociaż i tak powstrzymuję się z tym najdłużej, jak tylko mogę. Okropne to uczucie jest. Takie poniżające. Haru też się tak czuł, jak był psem?
Poczekałem chwilę, jak tam Haru przygotuje sobie kąpiel, załatwiłem swoje potrzeby i wszedłem do łazienki, by wskoczyć mu do balii. Nie lubiłem tego uczucia jako kot, ale wolałem te nieprzyjemne kąpiele niż mycie się językiem.
Haru westchnął ciężko, ale pomógł mi się umyć i po chwili siedzenia w ciepłej wodzie wytarł mnie dokładnie, a potem siebie. Mi to jednak nie wystarczyło, dalej było mi zimno, dlatego miauknąłem pospieszająco, by szybciej zakładał te ubrania. Musiałem się wtulić w coś ciepłego, bo chyba zamarznę.
- Już, już – mruknął, zakładając na swoje ciało spodnie oraz koszulę. – Opatulić cię kocem, by ci ciepło było? – zapytał, a ja miauknąłem potakująco. Znaczy się, o ile da się tak miauczeć. Ale Haru zrozumiał, bo wziął mnie na ręce, zaniósł do sypialni, otulił kocem i wspólnie położyliśmy się w łóżku. Zadowolony z powodu ciepła i jego bliskości zacząłem niekontrolowanie mruczeć. Obym jak najszybciej wrócił do siebie, bo mam dosyć tego mruczenia.
Obudziłem się dopiero następnego dnia, późnym porankiem i zauważyłem, że Haru też był. A on to nie powinien się zbierać do pracy? Ja mogłem sobie pospać, do Thorma pójdziemy nieco później, ale on? I czemu on musiał się tak do mnie przytulać? Jakoś wydostałem się z jego uścisku, a następnie usiadłem na jego klatce piersiowej i miauknąłem głośno. Po ostatnich wybrykach lepiej, by się nie spóźniał. I znów pewnie przez to śniadania nie zje... powinienem poprosić służbę, by go budziła o odpowiedniej porze, bo jak ja wstawać nie muszę, to zbyt wcześnie rano nie wstaję.
- Pięć minut – wymamrotał, przekręcając się na drugi bok. Co za...
- Gdybyś nie pracował, to bym cię nie budził. A teraz wstawaj, bo się zaraz spóźnisz. O ile już spóźniony nie jesteś – odpowiedziałem, opierając przednie łapki o jego ramię i miaucząc mu prosto do ucha. Nie było to przyjemne, zdawałem sobie z tego sprawę, ale ktoś go obudzić musiał.
<Piesku? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz