poniedziałek, 8 stycznia 2024

Od Soreya CD Mikleo

Czemu tak bardzo się bałem? A jak tu się nie bać? Ludzie nie pokazali mi się z najlepszej strony. To ktoś porywa nasze dzieci, inny krzywdzi mojego męża, a jakiś chłopiec zwabił mnie w pułapkę dla kilku monet. I jak ja mam być spokojny? Nie wiem, jak mnie ludzie traktowali, kiedy byłem człowiekiem i jakie to miałem z nimi doświadczenia, ale teraz jakieś takie nie najlepsze były. Owszem, trafiłem też tutaj na ludzi dobrych, jak chociażby tych z wioski, która przyjęła mnie, gdy wydostałem się z nieba. Za mało było tych dobrych sytuacji, bym tak po prostu był spokojny. Nie, jeżeli chodzi o moich najbliższych.
– Może wcześniej byłem mądrzejszy. Albo głupszy. Zależy, jak na to spojrzeć. Ale jedno z tych na pewno – odpowiedziałem tak trochę wymownie. Wszystko moje żale już mu powiedziałem, więc co mam więcej dopowiedzieć? Po prostu będę trzymał wartę i pilnował, by dzieciom nic się nie stało. 
- No oczywiście – westchnął ciężko, patrząc na mnie ze zrezygnowaniem. – Dzieciom dobrze zrobi pójście do szkoły. Nie masz czym się przejmować – powiedział po raz... w sumie, to tego dnia to chyba pierwszy raz. Ale na pewno nie ostatni. 
- No to się jeszcze okaże – przyznałem, ciężko wzdychając. Tak w stu procentach spokojny to ja nie będę nigdy, ale mogę być trochę bardziej spokojny, jak już przyjdzie co do czego i nikomu się krzywda nie stanie. 
- Okaże się, okaże i wyjdzie na moje. Zbieram się do wyjścia, pójść po coś na rynek? – zapytał, odkładając już umyte kubki na suszarkę. Niepotrzebnie je mył. Ja bym je umył. I gdybym tylko wiedział, gdzie mam iść i jak to zrobić, no to bym zapisał dzieci do szkoły. Ale nie mam pojęcia, jak się za to zabrać. 
- No... nie wiem. Chyba wszystko w sumie mamy. Tak mi się wydaje. Ty lepiej ogarniasz takie rzeczy – odpowiedziałem niepewnie, rozglądając się po szafkach. Mleka jest niewiele, ale takie rzeczy lepiej kupić, jak już się skończą, i pójść po nie z samego rana. I ja to zrobię jutro rano, jak wstanę. – Tylko jak to dużo rzeczy będzie, to nie bierz, nie chcę, byś się nadźwigał – dodałem tak na wszelki, jakby okazało się, że jestem głupi i całkowicie coś mi tam z głowy wyleciało. To bardzo możliwe było. 
- A może pójdziecie ze mną? Poznałbyś dyrektorkę, opowiedziałaby ci trochę o edukacji, a i dzieci by się zaznajomiły z budynkiem, otoczeniem. I ty też się zaznajomisz, bo na zebrania trzeba będzie chodzić – zaproponował nagle, czym mocno mnie zaskoczył. Nie spodziewałem się tego. Wyskoczył z tym tak nagle, i coś tak założę się, że i on wpadł na to niedawno. I jeszcze mówi mi o jakichś zebraniach. Pierwsze słyszę o czymś takim dziwnym. Na co jakieś zebrania? A może się przesłyszałem, to też jakaś możliwość jest.
- Nie wiem, czy to taki dobry pomysł, jeszcze coś zepsuję, sprawię złe wrażenie i nie przyjmą naszych dzieci, i będzie im przykro, a ja nie chcę, by im przykro było – odpowiedziałem, jakoś tak nie do końca przekonany. Chyba jeszcze nigdy nie sprawiłem dobrego pierwszego wrażenia, taki to już mój urok. 

<Owieczko? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz