Teraz już wiedziałem, czym, albo raczej kim mi tak śmierdział. I dowiedziałem się, czemu wczoraj nic mi nie opowiadał o swoim dniu. Nie wiem, czy mi się to podobało, czy nie. Z jednej strony to rozumiałem, bo na pewno by mnie to zdenerwowało, nie lubiłem Ryo, nie ufałem Ryo i nie zaufam Ryo nigdy. Ale też skoro nic nie ukrywał, to powinien mi powiedzieć. Chyba, że coś ukrywał. Było to możliwe. Kto wie, czy znów ktoś mu czegoś nie dodał. Co prawda, wyglądał całkiem normalnie, zachowywał się jeszcze normalnie, ale może tym razem ktoś mu podaje coś mniej chamskiego od eliksiru miłości. Czy coś takiego istnieje? Możliwe. Ludzie potrafią wymyślić naprawdę różne rzeczy.
- Jak tylko za bardzo się do ciebie zbliży, zaatakuję go – powiedziałem, dalej wściekle macając ogonem. Nie obchodziło mnie to, że mnie nie rozumiał. Musiałem to powiedzieć. I miałem też nadzieję, że kiedy ja już wrócę, także mnie przydzielą do tej sprawy. Muszą to zrobić. Przepraszam bardzo, ale to ja dostarczyłem dowody, dzięki którym teraz mogą działać. Co prawda, z kilka razy zdarzyło mi się pobić jednego z podejrzanych, ale to było konieczne. Trzeba było wyciągnąć zeznania. I też tak po prostu im się należy.
- Już nie narzekaj. Może jak go poznasz z innej strony, to go polubisz – mówił, ubierając na swoje ciało zbroję.
- Jego? W życiu – miauknąłem z obrzydzeniem. Prędzej piekło zamarznie, niż ja go polubię.
- Idziemy. I bardzo proszę, zachowuj się – odparł, kiedy już był gotowy. Nie mając zamiaru męczyć sobie swoich arystokratycznych łapek wskoczyłem na jego ramię i sobie na nim usiadłem, dalej nerwowo machając ogonem. Na moje szczęście już dzisiaj do rezydencji zostanie dostarczona mikstura, po której znacznie szybciej dojdę do siebie. Niewiele mi to da, bo jutro Haru ma wolne, więc sobie poleżymy w domu. I pogadamy, czemu mi nie powiedział o nowym partnerze i co ma przede mną do ukrycia.
Podczas pracy przełaziłem z lewego ramienia Haru na prawe, a to wszystko zależało od tego, z której strony był Ryo. Że też jego akurat mu przydzielili... z całej gwardii do wyboru musiało paść na niego. Jakaś siła wyższa chyba sobie ze mnie żarty robi. Kiedy chłopak za bardzo jak na mój gust zbliżał się do mojego partnera, syczałem ostrzegawczo, i to działało. Troszkę szkoda. Miałem ochotę go drapnąć.
- Nie obraź się, ale twój kot jakoś tak trochę dziwnie się zachowuje – odezwał się w pewnym momencie Ryo, kiedy szliśmy sprawdzić kolejny dom.
- Dziwna to jest twoja fryzura na grzyba – burknąłem, wściekle machając ogonem.
- Po prostu trochę zazdrosny jest – przyznał niepewnie Haru, gładząc mnie po grzbiecie.
- Trochę jak Kambe. Właściwie, to nawet tak trochę wygląda, jak on – odezwał się, patrząc na mnie nieufnie. I vice versa. Zresztą, jak on śmie mówić do mnie Kambe? Nie wiem, czy jestem starszy od niego, ale na pewno jestem ważniejszy. I powinien mówić do mnie per pan. – Jakim cudem możesz zadawać się z kimś takim, jak on? Przecież to do ciebie niepodobne.
Zerknąłem z zaciekawieniem na Haru, zainteresowany jego odpowiedzią. Szczera może nie być, bo ja tu jestem obecny, ale i tak byłem ciekaw, co takiego mu powie.
<Piesku? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz