Mikleo zachowywał się jak nie on. I to tak kompletnie, jak nie on. Trochę tak, jakby nic go nie obchodziło, na nic nie zwracał uwagi, a jedyna emocja, jaką przejawiał, to znudzenie. I obojętność. Coś się stało przez tego całego heliona? Co to tak właściwie jest? Kiedyś o tym słyszałem, ale to chyba dawno było i tak piąte przez dziesiąte kojarzyłem. Tak czy siak, dobrze to nie brzmiało. I chyba wolałbym, by Lailah go obejrzała. Ona jest mądra i na pewno będzie wiedziała, co się dzieje i jak temu zaradzić. Pewnie gdyby poszedł z nim, nic by się nie stało, bo zrobiłbym wszystko, by nic mu się nie stało. I by zachował emocje. Bo jego emocje są znacznie ważniejsze, niż moje emocje. Jak dzieci do mnie przyszły, takie smutne, że mamusia na nich uwagi nie zwraca, to aż mi się serce łamało. Nigdy nie powinienem był puszczać go samego. Była chwila spokoju, trochę przysnąłem, straciłem czujność, i co? I zdarzyła się tragedia. Przeze mnie.
- Pójdę więc po nią. Postaram się wrócić jak najszybciej – odezwałem się, chwytając jego dłoń i gładząc kciukiem jej wierzch. – I zabiorę ze sobą dzieci, więc zostaniesz sam ze zwierzakami.
- Jeśli tak chcesz – odpowiedział, patrząc gdzieś w bok.
- Nie wychodź nigdzie, dobrze? – dodałem, wpatrując się w niego z uwagą.
- Nie mam takiego zamiaru, nie chce mi się – przyznał, wzruszając ramionami. Chociaż tyle dobrego. Bo gdyby w takim stanie wyszedł z domu, i gdzieś mi zniknął, to bym chyba na zawał zszedł. Znaczy, pewnie bym nie zszedł, ale bym bardzo cierpiał, i w sumie zasłużenie, bo gdybym był dobrym mężem, to bym do tego nie dopuścił.
- Przepraszam, Owieczko. Nie powinienem był cię puszczać samego – powiedziałem ze smutkiem, czując wyrzuty sumienia. I teraz nie dość, że Miki cierpi, to i dzieci nie wiedzą, co się dzieje. Ja też nie wiem. Ale się dowiem i zrobię wszystko, by mój mąż wrócił do siebie, i by znów był szczęśliwy, i by dzieci też były szczęśliwe. A ja będę szczęśliwi, jak moi najbliżsi byli szczęśliwi. Chyba, że nie dożyję.
- Nie masz za co przepraszać. Nie jestem zły. Chyba. Nie czuję nic poza znudzeniem. I zmęczeniem. Mogę się położyć się spać? – zapytał, patrząc na mnie tak beznamiętnie. Trochę bolał mnie ten widok. I jak dzieci muszą się czuć, skoro ja już teraz czułem się beznadziejnie.
- Możesz położyć się spać, Owieczko – przyznałem, odgarniając włosy z jego czoła, by złożyć tam delikatny pocałunek. – Dobranoc – dodałem, siląc się na delikatny uśmiech mając nadzieję, że Miki to odwzajemni, ale on nic nie powiedział, a po prostu położył się na łóżku i odwrócił do mnie plecami.
No i co miałem zrobić? Zszedłem na dół, do naszych dzieci, które bardzo były zaniepokojone tym, że ukochana mamusia zachowuje się jak nie ona. Znacznie bardziej przeżywał to Haru, on znacznie bardziej był związany z mamą.
- Mama trochę teraz się źle czuje. I dlatego musimy pójść po ciocię Lailah. Ona na pewno pomoże mamie – odpowiedziałem, prowadząc dzieci do korytarza, by zaraz pomóc im założyć buty i wyjść z nimi na miasto. Oby tylko Lailah była w katedrze i potrafiła nam pomóc, bo jak ona nie będzie wiedziała, co zrobić, to ja nie wiem, co zrobię.
<Owieczko? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz