Przyznam, byłem trochę zaskoczony z powodu wyjazdu babci Daisuke, kto by pomyślał, że ta starsza już kobieta wyjedzie sobie od tam z rezydencji.
- I to zapewne twoja zasługa - Zacząłem niepewnie, coś tak czując, że gdyby nie dokumenty, które miał, starsza pani raczej by nie zniknęła, to znaczy nie zniknęła, a po prostu opuściła rezydencje zapewne na zasadach mojego panicza.
- Może, nie mowie, że nie ale nie mówię też, że tak - Takiej odpowiedzi to się nie spodziewałem, mógł mi powiedzieć wprost, że wyrzucił babcie, a z drugiej strony czy potrzebuje to wiedzieć? Możliwe, że nie.
Kiwnąłem głową, raczej nie mając już nic do powiedzenia, bo i co powiedzieć miałem?
- A więc? - Odezwał się, przyglądając mi z uwagą w oczach. Nie wiedząc, o co chodzi, uniosłem jedną brew ku górze, nie wiedząc już, o co pyta. - Co chcesz na obiad? No i wprowadź się do mnie - Dodał, widząc, że jestem za głupi, aby pojąć, czego on tak właśnie ode mnie chciał.
- Co do obiadu nie mam żadnych wymagań, a jeśli chodzi, o wprowadzenie się do ciebie to może lepiej nie - Odpowiedziałem, nie czując potrzeby, aby z nim zamieszkać, to znaczy chce z nim mieszkać, bo go kocham, ale nie czułbym się tam najlepiej, jestem za biedny na to miejsce i nie czuję, abym tu pasował.
- Nie? A ja myślę, że tak - No i tyle byłoby z mojego zdania w tym temacie, ja swoje a on swoje i tyle by z tego było.
- Czy ja mam w ogóle wybór? - Zapytałem, tak szczerze chcąc wiedzieć, co on tam w ogóle uważa.
- Nie - Po tej odpowiedzi wiedziałem już wszystko, no to tak szczerze, po co mnie pyta, jeśli dobrze wie, jaka jest odpowiedzi? I dobrze również wie, że nie da mi wyboru, zmuszając mnie do tego, abym tu zamieszkał.
- To w takim razie, dlaczego pytasz? - Zadałem pytanie, które przyznam, bardzo mnie ciekawiło, bo niby daje mi wybór, ale chyba nie do końca to właśnie tak działa, jak mi się wydawało.
- Bo mam nadzieję, ze sam zrozumiesz, że musisz tu zamieszkać, skoro jednak nie jesteś w stanie tego dostrzec, decyzję podjąłem za ciebie - Wytłumaczył, rozjaśniając mi całą tę sprawę.
- W takim razie nie będę się kłócił - Zgodziłem się na zamieszkanie z moim panem, wiedząc, że i tak nie mam innego wyjścia, coś tak czując, że gdybym wciąż upierał się przy swoim, mój panicz by się na mnie bardzo obraził, a tego bym nie chciał, wciąż jest na mnie zły, za to, co zrobiłem dlatego czasem lepiej po prostu odpuścić.
- I o to chodzi mój drogi - Z uśmiechem na ustach opuścił swój pokój, aby zapewne rozkazać służbie przygotowanie nam obiadu, bo i po co innego miałby pójść?
W czasie gdy mój panicz był poza pokojem, ja zająłem miejsce na łóżku, czekając na jego powrót.
- Jak tam upłynął dzień pracy? - Usłyszałem, gdy to zamyślony siedziałem na łóżku, wpatrując się w oko.
- Dobrze, szef nawet nie był za bardzo na mnie zły za to, że mnie nie było, a z powodu tego, że ciebie nie ma, pracuje teraz z Ryu - Nie za wiele miałem do powiedzenia na temat pracy, w końcu tam nie wiele się wydarzyło. - A ty coś ciekawego porabiałaś? - Zapytałem, interesując się również tym, co on porabiał, gdy ja byłem e pracy.
<Paniczu? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz