Tak jak sobie zapamiętałem Yute, tak wciąż wyglądał, lata mijały, a on jest w całkiem dobrej kondycji, najwidoczniej Merlin mobilizuję go do perfekcyjnego wyglądu dobrze więc, że ma kogoś, tak młodego, dzięki czemu sam czuję się bardzo młody.
- Dzień dobry mamo, tato - Przywitał się z nami Merlin, który podszedł do nas jako pierwszy. - Ty mano znasz już Yute, ale ty tato jeszcze nie dlatego przedstawiam ci mojego narzeczonego Yute, Yuta to mój tata - Powiedział tak grzecznie, że sam w szoku byłem, jak miły jest w towarzystwie swojego mężczyzny.
- Dzień dobry - Sorey ponownie odezwał się zestresowany, a to zdecydowanie nie było potrzebne, przecież nikt mu krzywdy tu zrobić nie chciał, tłumaczyłem mu to już kilka razy, a mimo to wciąż nie zmienił swojego podejścia, oby mu to przeszło, bo w innym wypadku może być dziś naprawdę dziwnie na tym obiedzie.
- Dzień dobry - Odpowiedział grzecznie starszy mężczyzna, podając nam rękę. - Zapraszam do stołu, mam nadzieję, że zasmakuje wam obiad, starałem się, aby służba przygotowała nam jak najlepsze posiłki - Mimo że to nie było potrzebne to i tak było bardzo miłe, Yuta się postarał, a to się szanuje.
- Dziękujemy, cokolwiek by to nie było na pewno będzie bardzo dobre - Odezwałem, się wiedząc, że lepiej będzie, jeśli to ja będę mówił, a nie mój mąż, który jest inteligentny, ale niestety czasem mówi od rzeczy, a tego chyba obawiam się w tej chwili najbardziej, aby mówił od rzeczy, gdy jesteśmy w rezydencji narzeczonego naszego syna, który jest bardzo elokwentny i do tego dobrze wychowany.
- Cieszą mnie twoje słowa, przepraszam, z tak na ty, aby chyba nie macie nic przeciwko temu? - Zapytał, zachowując przy tym wdzięk, no, no Merlin naprawdę trafił na faceta idealnego, któremu nie da się nic zarzucić, to znaczy coś na pewno by się dało, ale nie z naszej strony, a przynajmniej tak mi się wydaje.
- Oczywiście, że nie, możesz mówić nam po imieniu - Zgodziłem się za naszą dwójkę, wiedząc, że Sorey nie ma nic przeciwko tylko, że nic nie powie, bo obawia się tego, jak to może się zakończyć, niestety, ale Sorey potrafi zniszczyć nawet proste zdanie a wszystko dlatego, że się na nim nie skupia.
- Cudownie, a gdzie wasze dzieci? - Mężczyzna, który zorientował się, że nie ma naszych dzieci, rozejrzał się, szukając ich swoim wzrokiem.
- W domu z ciocią, zdecydowaliśmy, że tak będzie najlepiej - Wytłumaczyłem, na co mężczyzna kiwnął twierdząco głową, zwracając naszą uwagę na służbę, która przyniosła obiad wyglądający naprawdę pyszne, no i jak na razie wszystko szło jak po maśle, spokojna rozmowa poruszająca różne tematy życia, a i czasem spraw bardziej oddalonych od życia. Yuta był bardzo zainteresowany, tym co jest po śmierci, tym jak wygląda świat poza ziemią i jak to w ogóle możliwe, że udało się mojemu mężowi wrócić na ziemię, a na te pytania musiał odpowiedzieć już mój mąż, który od razu zaczął się stresować, czego nie rozumiałem, dlatego pod stołem uchwyciłem jego dłoń, uśmiechając się do niego łagodnie, nie chcąc, aby się stresował, bo i nie ma czym.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz