Spuściłem wzrok, aby spojrzeć na kota, który ewidentnie chciał na ręce, no co za wygodnicki najwidoczniej zmęczył się już chodzeniem.
- I co mam cię nosić? - Zapytałem, unosząc jedną brew ku górze, w odpowiedzi dostając głośne miał, znaczące zapewne tak.
Nie komentując już tego, wziąłem go na ręce.
- Naprawdę słodki kotek - Kobieta naprawdę była zafascynowana kotem, oj, gdyby wiedziała, jakie to wredne zwierzę. - Można go pogłaskać? - Dopytała i chociaż na złość kotu chciałem się zgodzić, powstrzymałem się, nie chcąc, aby panią źle potraktował za dotykanie, a wiem, że jest w stanie to uczynić.
- Lepiej nie, on nie lubi dotyku obcych - Odpowiedziałem, chowając pudełeczko z okularami, uśmiechając się łagodnie do kobiety. - Dziękuję - Dodałem, dziękując pani za jej obsługę, opuszczając pomieszczenie, teraz już na pewno mogąc wrócić do domu.
Zadowolony znalazłem się już w rezydencji, chcąc zakończyć ten dzień, trochę zapominając o tym, że trzeba by pomyśleć nad tym moim nieszczęsnym kotem, a raczej paniczem, który był w tej chwili kotem.
- I co ja mam z tobą zrobić? - Zwróciłem się do kota, którego postawiłem już na ziemi, chcąc wejść do sypialni.
- Haru?! - Nim zdążyłem wejść do środka sypialni, usłyszałem głos Suzue powstrzymujący mnie przed wykonaniem tej czynności.
- Suzue, coś się stało? - Dopytałem, zaciekawiony jej obecnością, w końcu nie zawsze ją tu widuję, gdyż ma ona swoje zajęcia jak zresztą każdy z nas.
- Nie, to znaczy jeszcze nie wiem, możesz mi proszę powiedzieć, gdzie się podział Daisuke? - Na to pytanie zerknąłem na kota, stojącego obok mnie przez chwilę zastanawiając się nad odpowiedzią..
- Jest tu z nami - Odpowiedziałem, wskazując na czarnego kota, który machał nerwowo ogonem, zachowując się w sumie to tak jak zawsze, nerwowo i cóż z obrazą, bo w końcu ma o co się na mnie obrażać, chociaż nie wiem, czy jest obrażony, czy po prostu ma taki wyraz pyszczka swojego.
- Chcesz mi powiedzieć, że ten kot to on? - Zdziwiona przyjrzała się zwierzakowi, tak jakby właśnie tego potrzebowała, aby upewnić się, że to on. No, jeśli tego potrzebuję, niech się mu przygląda, dla mnie nie ma zbyt wielkiego znaczenia. - To faktycznie on - Przyznała, chociaż nie wiem, po czym miała pewność, tak szczerze to kot, jak kot i ja chyba bym nie był w stanie zgadnąć, gdyby nie to, że ktoś by mi o tym powiedział, ale ja głupi chłop jestem, a więc nie ma się co dziwić, a ona z tej samej rodziny, a więc to mądra kobieta. - Co mu się stało?
- Cóż, nieświadomie dałem mu bransoletkę, która po tym, jak ją założyłem, zmieniła go w kota, no więc wychodzi na to, że to zaklęta bransoletka, która po dłuższym kontakcie z ciałem obarcza noszącego klątwą - Wytłumaczyłem, chociaż przyznam, sam byłem w szoku, że tak mnie olśniło, zazwyczaj tak to po prostu nie działa.
- O jej robiłeś już coś w tej sprawie?
- Nie, trochę nie wiem co - Przyznałem, zgodnie z prawdą.
- No dobrze, przede wszystkim trzeba pomyśleć co z tym zrobić, zastanowię się nad tym i dam znać, gdy coś już wymyślę - Zapewniła, za co byłem jej wdzięczny, oczywiście pamiętam, że moja przemiana nadeszła sama, a przynajmniej tak mi się wydawało, a więc i u niego tak być powinno no ale czy będzie? Tego nie jestem w stanie już stwierdzić.
<Paniczu? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz