niedziela, 7 stycznia 2024

Od Soreya CD Mikleo

 Dalej bałem się je trochę wypuścić s domu. To było przecież zbyt niebezpieczne. Ludzie dorośli potrafią być okrutni, a ich dzieci? Jeszcze gorsze potrafią być. A nasze maleństwa przecież tak się wyróżniają. I też są takie delikatne, i wyglądowo, i psychicznie, i też zamiast normalnych rodziców mają nas. Znaczy, nie chodzi mi to, że nie byliśmy normalni, bo byliśmy, a tak konkretnie to Miki, Miki był naprawdę normalny i kochany, nie to co taki głupi ja, ale nie o to mi chodziło. Chodziło mi o to, że jesteśmy facetami. A przecież dzieci mają mamę i tatę w rodzinie. I nie wiem, skąd, ale coś mi mówi, że z tym może być problem co u niektórych osób. 
– Nauczyciele mogą przychodzić do nas, dzieci nie muszą chodzić do zamku – zaproponowałem mając nadzieję, że Miki się ugnie. Bo ja naprawdę się martwiłem o nasze dzieci. 
– Oczywiście, bo pragnę tego, by mi się obcy ludzie po domu kręcili – westchnął Miki i ja już wiedziałem, że jestem na straconej pozycji. – Jutro pójdę je zapisać do szkoły, do której chodzili Merlin i Misaki. I od jesieni będą chodzić do szkoły – oznajmił mi, a ja westchnąłem ciężko. I tyle byłoby z mojego zdania. To po co się on mnie w ogóle pytał, skoro i tak sam zadecydował? Mam tylko nadzieję, że nie wyniknie z tego jakaś tragedia, bo jak coś się stanie, to natychmiast mają wracać. Nie pozwolę im na to, by cierpiały. 
– A co z treningami? I nauką tych bardziej anielskich rzeczy? – dopytałem, pamiętając też o tym. Dzięki jako tako panowały nad swoimi mocami. A przynajmniej tak mi się wydawało. Ja sobie gorzej radziłem, kiedy odkryłem, że mam ogniste moce. I spaliłem obrus. A Hana nie. Swoją drogą, nie mam pojęcia, jakim cudem Hana odziedziczyła po mnie żywioł. Przecież ona jak mamusia wygląda. Poza tym jednym okiem czerwonym. Mam nadzieję, że też przez jej heterochromię nie ucierpi wśród tych dzieci, bo chociaż dla mnie pięknie wygląda, tak dzieciaki mogą uznać, że wygląda dziwnie. 
– Zobaczymy, jaki będą miały plan zajęć i wtedy jakoś im to zaplanujemy, by nie miały za dużo w jednym dniu – odpowiedział niewzruszony, jak zwykle mając rozwiązanie na każde pytanie. 
– A może się ich zapytamy? Czy chcą. Bo może nie chcą i wolą nauczanie domowe – zaproponowałem, dalej mając nadzieję, że coś ugram. 
– Możemy się ich jutro zapytać, ale coś tak czuję, że bardzo się ucieszą – odparł, poprawiając swoje włosy. – Idę się położyć, mam nadzieję, że wkrótce do mnie dołączysz –dodał, podchodząc do mnie, by ucałować mnie w policzek. 
Miki poszedł na górę, a ja jeszcze przez chwilkę byłem na dole, by dokończyć sprzątanie. Nie podobało mi się to, co powiedział mi Miki. Do jesieni jeszcze trochę czasu, no ale znowu mrugnę i już będę musiał je odprowadzać do szkoły, która mieści się nie wiadomo gdzie. 
Niezadowolony i może odrobinkę zestresowany wróciłem do sypialni, przytulając się do poduszki, nie do Miki'ego, chyba odrobinkę na niego obrażony za tę rozmowę. Oczywiście pewnie w trakcie snu i tak się do niego przytulę, ale na tę chwilę dobrze mu będzie pokazać swoje niezadowolenie. 

<Owieczko? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz