Nie mam zielonego pojęcia, co on do mnie powiedział, no może nie powiedział, a jedynie wydał z siebie niezadowolone dźwięki, nic mi nie mówiące, a to spory problem.
Sądząc jednak po tonie jego głosu, coś go zdenerwowało i to coś to zapewne ja, ale czy on naprawdę myśli, że ja go teraz będę kąpał? Bo jeśli tak to się grubo myli.
- Nie będę cię teraz mył, muszę iść do pracy - Odezwałem się do kota, nie mając na to najmniejszej ochoty. Samemu wchodząc do łazienki, aby umyć twarz, słysząc ponownie głośne miauczenie.
Kot nie odpuścił, przez cały czas głośno sobie miaucząc, rany, jaki on jest irytujący. A przecież to dopiero początek, ja tam nie byłem taki wkurzający jako pies, chyba, no na pewno nie tak jak on teraz.
Westchnąłem ciężko, zwracając na niego całą swoją uwagę. Rozumiejąc, że on mi już nie odpuści, będę musiał go umyć dla świętego spokoju.
- Bądź już cicho, umyję cię - Burknąłem, biorąc tego głupka na ręce, aby wsadzić go do balii chcąc mieć to już za sobą. - Jak nic się przez ciebie spóźnię - Mruknąłem, gdy był już umyty i wytarty.
Oczywiście kotek się tym nie przejął, wiedząc, że ja i tak się wiecznie spóźniam, co kiedyś naprawdę zdenerwuje mojego szefa.
Po ogarnięciu tego upartego kota zająłem się sobą, musiałem się ubrać, poprosić służbę, aby przygotowała jedzenie dla kota, oczywiście dobre mięso, aby później, gdy będzie sobą nie powiedział mi, że o niego nie dbałem.
- Idę zobaczymy się później - Zwróciłem się do kota, drapiąc go za uszkiem, chcąc już opuścić pokój, no i pewnie bym to uczynił, gdyby nie kot, który stanął mi na drodze. - Co tym razem? - Podpytałem, unosząc jedną brew ku górze.
Oczywiście kot coś tam sobie narzekał, a może na mnie krzyczał, kto go tam wie.
Nie mając czasu się z nim bawić, wziąłem go na ręce, mając nadzieję, że chciał iść ze mną, nie mając ochoty pozostać sam, a jeśli nie o to mu chodziło to, no cóż, ma spory problem, bo ja go nie rozumiem, a to raczej już wie.
W pracy miałem przy sobie cały czas kota, który nie opuszczał mnie na krok, coś tam sobie miaucząc, no i weź, go tu zrozum, co on od ciebie chce.
Nie wiele rozumiejąc i nie wiele mogąc tu zadziałać, zwracałem na niego uwagę, ale to nie wiele dawało, on chciał czegoś, a ja musiałem pracować, pilnując młodego towarzysza, który sprawiał więcej problemów, niż można by było się tego spodziewać.
Po pracy zmęczony towarzystwem i pracą z Ryu chciałem już wrócić do domu, tylko jeden problem miałem, mój kot, a raczej panicz, który był teraz kotem, ciągle właził mi pod nogi, głośno miaucząc, no i co ja z nim mam? Zachowuje się jak nie on, a to akurat nie było w jego stylu.
Ciężko wzdychając, przystanąłem na chwilę, mając już dość tego okropnego kota, co on jakiś taki dziwny dziś?
- Co się dzieje? Możesz nie wchodzić mi w drogę? Chce do domu no, chyba że masz coś innego w planach? - Gadałem do kota, trochę tak jakbym zapomniał, że wokół są ludzie, oni akurat najmniej mnie w tej chwili interesują.
<Paniczu? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz