Zerknąłem na kota, układając sobie to wszystko w głowie, ja chyba naprawdę mam spory problem z myśleniem, bo Suzue zrozumiała go znacznie szybciej niż ja, a to chyba nie świadczy o mnie najlepiej. No i teraz czuję się jeszcze głupszy niż i tak jestem, chociaż czy tak jest? W sensie czy jestem głupszy niż zwykle? Sam już nie wiem..
Wzdychając ciężko, chciałem się położyć, to prawda jednak miałem coś jeszcze do zrobienia, oczywiście nie jedliśmy nic od śniadania, a więc warto by było coś z tym zrobić.
Nie myśląc zbyt długo, opuściłem pokoju, nie mówiąc kocu, po co i gdzie idę, schodząc do służby, ja wiem, że w pokoju Daisuke jest ten śmieszny dzwoneczek, jednak ja nie chcę z niego korzystać, wolę już sam zejść na dół, poprosić o jedzenie dla mnie i dla kota wracając do pokoju, korona mi z głowy nie spadnie, a ruch to zdrowie przynajmniej tak mi powtarzano.
Wracając do pokoju, od razu dostrzegłem te dwoje wielkich wpatrujące się we mnie oczy i już wiedziałem, że on żąda wyjaśnień, bo przecież pozwoliłem sobie wyjść z jego pokoju, bez informowania go o tym, co mam zamiar teraz zrobić.
- Nie patrz tak na mnie, poszedłem poprosić o jedzenie, obiad by się przydał - Wytłumaczyłem, co od razu poprawiło mu nastrój, no proszę jak niewiele potrzeba takiemu kociemu towarzyszowi.
Tak szczerze mówiąc, mój panicz jako kot wydawał się znacznie milszy, a nawet znacznie słodszy jako kot niż jako człowiek. Oczywiście wiem, że nie mogę tego powiedzieć na głos, bo jego pazury wylądują na mojej twarzy, ale to, co sobie pomyślę, to już moja sprawa a on nie musi przecież o tym wiedzieć.
Podchodząc do łóżka, usiadłem na nim, zerkając na kota, który po chwili władował mi się na kolana, oczywiście potrzebując ciepła, mój panicz zawsze potrzebuje ciepła. A więc to nie specjalnie mnie zaskakiwało, on lubił wykorzystywać mnie jako żywy grzejnik, a ja nigdy nie miałem z tym najmniejszego problemu.
Drapiąc go za uszkiem, od razu dało się usłyszeć głośne mruczenie, które było równie słodkie co on sam. A co również nie za bardzo mu się podobało. I to akurat potrafiłem zrozumieć, w końcu, gdy ja byłem psem, nie podobało mi się to głaskanie, a raczej nie samo głaskanie było problemem. Problem pojawiał się, gdy mnie głaskano, a ja merdałem ogonem, to znacznie bardziej irytujące było niż słodkie mruczenie kota. Uważam jednak, że nie do końca mogę wypowiadać się w tym temacie, ponieważ kotem nigdy nie byłem i dzięki Bogu, bo nie wiem, czy chciałbym być.
Obiadokolacja trafiła do nas niecałe pół godziny po tym, jak o nią poprosiłem i szczerze bardzo dobrze, bo zdążyłem się już położyć na łóżku i powoli zasypiać, no i nic nie byłoby w tym złego. Ale w sumie trochę głodny byłem i coś bym zjadł, a szkoda by było zmarnować jedzenie, które już zostało dla nas przygotowane.
Nie tylko ja tak uważałem, bo i mój koci panicz, od razu wstał z mojej klatki, biegnąc zjeść to, co tak ładnie pachniało.
Zadowolony najadłem się, zresztą nie tylko ja, bo sądząc po zachowaniu kota. On również był najedzony i zadowolony.
- Potrzebujesz jeszcze czegoś? - Zapytałem, po oddaniu talerzy służbie, chcąc być pewien, że niczego już nie potrzebuję, dzięki czemu będę mógł zażyć szybkiej kąpieli. A tuż po niej od razu pójść spać.
<Paniczu? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz