środa, 3 stycznia 2024

Od Soreya CD Mikleo

 I co ja miałem zrobić? Bardzo chciałem mu pomagać, ale oczywiście nic nie mogłem zrobić, bo byłem za słaby. Ponoć. Ale ja wcale się taki słaby nie czułem. Owszem, miałem problem z tym, by na tych nogach ustać, ale to głównie dlatego, że za dużo ostatnio leżałem i siedziałem. Po prostu z powrotem muszę się przyzwyczaić do stania, ale nie, Miki musi trochę przesadzać i nadmiernie o mnie się martwić. To pewnie przez to serce. Wierzyłem mu, że to było coś niecodziennego, no ale żeby traktować mnie, jakbym wrócił z jakiejś wojny? 
Nie byłem zadowolony, ale Mikleo nie dał mi wyboru, tylko wygonił mnie do salonu. Tyle dobrego, że nie kazał mi iść na górę. Nie chciałem iść na górę. Na górze byłbym sam i daleko od kogokolwiek z moich bliskich, a tego nie chciałem. Podobnie jak nie chciałem obudzić dzieci siadając na kanapie, dlatego zająłem miejsce w fotelu. Nie było w nim specjalnie wygodnie, na kanapie by było lepiej, ale jakoś przeżyję ten fakt. Zająłem więc jak najwygodniejszą pozycję, jaką mogłem przybrać, i po prostu odpoczywałem. Nudne było to strasznie. I po co ja to robiłem? Przecież mogłem mu pomagać. Zrobiłbym coś. Cokolwiek. Na przykład obrać ziemniaki. Albo pochować naczynia do szafek. Albo przygotować coś dzieciom. Albo zwierzakom. Albo komukolwiek. Ja na prawdę jestem w stanie coś zrobić, czemu Miki nie jest w stanie tego dostrzec? 
– Posprzątane. Dzieci jeszcze śpią? – spytał Mikleo, wracając do salonu. 
– Tak. Chyba. Nie wydaje ci się to niepokojące? Nie śpią za długo? – odezwałem się niespokojny, zerkając na moje dwa szkraby. To normalne, że one tyle śpią? Ja wiem, że dzisiaj wiele się działo, i dla jednego dziecka, i dla drugiego, ale jak się śpi za długo, to też tak nie do końca dobrze. Chyba. A może nie chyba? 
– Niech śpią ile tylko chcą. Potrzebują tego – odpowiedział mi, siadając na moich kolanach i przytulając się do mojego ciała, a ja oczywiście odwzajemniłem ten gest, tuląc się do niego. 
– Powinniśmy iść do Merlina. Chociaż na ten jeden obiad. To tylko trzy godziny, dzieci sobie bez nas poradzą. Albo pójdą spać. I później będą mieć nas przez resztę dnia. A Merlin za często się do nas nie odzywał, więc to nieładne byłoby z naszej strony, gdybyśmy t też nie przyszli – powiedziałem, wracając trochę do tego poprzedniego tematu, przy którym to trochę się nie zgadzaliśmy. 
– Dalej nie jestem przekonany... Boję się o nie – przyznał, patrząc na śpiące dzieci. 
– Przy Lailah nic im się nie stanie, będą tu bezpieczne. Może jestem takim trochę beznadziejnym rodzicem, ale coś tak czuję, że nie możemy zapominać o innych dzieciach, nawet jak się nam wydaje, że już są dorosłe i nas nie potrzebują – wyjaśniłem mu swój punkt widzenia. Może się ze mną nie zgadzać, bo ma większe doświadczenie w temacie rodzicielstwa. Ja jednak uważam, że trzeba poświęcać uwagę każdemu dziecku. Oczywiście nie w takim samym stopniu, bo to oczywiste, że dzieci malutkie jak Haru i Hana potrzebują większej uwagi niż taki Merlin czy Yuki. A bliźniaki jutro będę mieć będą mieć bardzo dużo uwagi i od nas, i od bardzo potężnej i cudownej cioci. 

<Owieczko? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz