Delikatnie zmarszczyłem brwi na jego propozycje. Blue zdecydowanie mi nie pasuje. Znaczy, pasuje, ale pasuje, ale pasuje aż za dobrze, jakby ktoś leniwy to wymyślił, co troszkę się zgadza, Haru bardzo często się nie chce myśleć. Luna... też, takie typowe, częste, mało oryginalne, ale zdecydowanie lepsze. Chociaż, jak dla mnie obie te opcje są dosyć takie... cóż, mało kreatywne, takie trochę na odwal się. Niektórzy jednak lubią takie proste rzeczy. Ja na przykład lubię Haru, a nawet bardziej, niż lubię. Może więc powinienem być mniej krytyczny.
- Chyba ci się nie podoba – zauważył trafnie, a ja nie mogłem się z nim nie zgodzić.
- Cóż, Blue odpada dla mnie na pewno, bo to pójście po najmniejszej linii oporu. Luna brzmi troszkę lepiej, ale dalej tak troszkę mało kreatywnie. Skoro jednak to ma być twój kot, to ty decyduj, ja po prostu zaakceptuję – odpowiedziałem, opierając głowę o jego ramię, rozkoszując się ciepłem i bijącym ze źródeł i jego bliskością.
- A masz jakieś kreatywne propozycje? – zapytał, co było trafnym pytaniem. Krytykuję, a nic od siebie nie daję, trzeba to teraz zmienić.
- Nie wiem, czy kreatywne, ale jeden pomysł mam. Naomi, może. Jeżeli dobrze kojarzę, oznacza „moja słodycz” a ta kotka całkiem słodka jest. Ale finalny wybór należy do ciebie – odpowiedziałem, przymykając oczy. Nie musieliśmy wybierać imienia dla kici od razu, na to mieliśmy czas.
Czułem, jak Haru bierze wdech i ewidentnie szykuje się do powiedzenia czegoś, ale przerwał mu dźwięk otwieranych drzwi. To mnie zaskoczyło. Wiedziałem, ze na pewno gospodarz przyjmie jakichś gości, ma przecież kilka pokoi a pierwszym piętrze, podczas kiedy my mamy zarezerwowany całe drugie piętro było dla mnie i Haru, ale tutaj nikt nie powinien wchodzić. Wyraziłem się dosyć jasno w moim liście i warunki moje zostały zaakceptowane. Dlaczego więc ktokolwiek miałby tu wchodzić? Otworzyłem swoje oczy i to, kogo ujrzałem sprawiło, że automatycznie spiąłem swoje wszystkie mięśnie. Co Kaito tu robił? Czeka mnie poważna rozmowa z właścicielem tego przybytku. Nie po to wydaję mały majątek na relaks, by ktoś mi teraz w tym relaksie przeszkadzał. I to jeszcze on. Szczerze, chyba wolałbym tutaj jakąś totalnie obca osobę niż jego. On mnie śledzi? Ktoś dał mu cynk na temat mojego pobytu? Przypadek? Nie no, w przypadek to ja nie uwierzę.
- W porządku? – usłyszałem cichy głos Haru, który oczywiście od razu zauważył, że coś jest nie tak.
- Nie do końca – odpowiedziałem równie cicho, z uwagą obserwując podchodzącego do nas mężczyznę. Tym razem się nie uśmiechałem przyjaźnie, jak to było ostatnim razem, kiedy się widzieliśmy, bo i czemu bym miał? W swoim czasie prywatnym nie chcę go widzieć. Zwłaszcza teraz i tutaj, w tak cudownym dla mnie i Haru dniu.
- Wspaniale cię widzieć, Daisuke – mężczyzna uśmiechnął się do nas ciepło, ale ja wiedziałem, że oczywiście było to ułudą. Chyba jednak dzisiejszy wieczór spędzimy.
- Chciałbym móc powiedzieć to samo, ale niestety nie mogę. Zarezerwowałem pobyt tutaj dla siebie i mojego narzeczonego. Nikt nie powinien cię tutaj wpuścić – powiedziałem dosyć chłodno, nie siląc się na żadne uprzejmości.
- Przekonałem gospodarza, że mnie znasz, i że się ucieszysz. Ostatnim razem tak miło nam się przecież rozmawiało – odpowiedział, bezceremonialnie zajmując miejsce niedaleko mnie.
- Ponieważ było to spotkanie biznesowe. Teraz przeszkadzasz mi w moim czasie prywatnym – odparłem, trochę mało delikatnie.
- Uroczy jesteś, kiedy tak dramatyzujesz. Ale nie martw się, ja tylko tutaj przejazdem, jutro jadę w dalszą trasę. Myślałem, że przyjdę się przywitać i powspominać dawne czasy – kontynuował dalej, irytując mnie jeszcze bardziej. Spokojnie, Daisuke, nie daj się mu wyprowadzić z równowagi...
- Zatem dzień dobry. I do widzenia, wracam do pokoju – powiedziałem najbardziej spokojnie i neutralnie, jak tylko mogłem, po czym wyszedłem z wody i ukryłem ciało pod szlafrokiem. Nie wygrzałem się jakoś bardzo, ani nawet nie odprężyłem, ale zdecydowanie lepiej będę bawił się w pokoju.
<Piesku? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz