Na jego słowa westchnąłem ciężko no i co ja z nim mam? Mam pozwolić mu na niepotrzebne męczenie się, gdy można zabrać swoje cztery litery w troki i pójść do świątyni ognia?
- Mogę ci nie pomóc, tak jak może ci pomóc świątynia ognia - Przyznałem, kładąc się obok niego, głaszcząc delikatnie jego włosy, całując w czoło.
- Pomożesz mi, bo twoja bliskość jest mi bardziej potrzebna - Wyznał, przytulając się do mnie jeszcze mocniej, a przynajmniej na tyle mocno na ile się tylko dało.
No i tyle byłoby z moich prób pomocy mu z jego problemem, skoro uważa, że mogę mu pomóc samym przytulaniem się, to postaram się zrobić wszystko, aby tak się właśnie stało.
Leżałem spokojnie obok męża, patrząc na niego z miłością w oczach, starając się obmyślić plan, który pozwoli mi w jakiś sposób pomóc mojemu mężowi, nie wiedziałem szczerze co robić, najchętniej zabrałbym go do świątyni tylko jak mam go tam przetransportować, przecież nie dam rady go tam donieść, nie dam też rady z nim iść, gdyż on chodzić siły nie ma, a więc pozostało mi tylko przy nim być tak, aby czuł się kochany i potrzebny z nadzieją na to, że poczuje się lepiej za kilka dni.
Mój Sorey leżał spokojnie, ale nie spał, najwidoczniej coś mu w tym przeszkadzało tylko co? Może coś go bolało? Może nie, zapytać? A może lepiej nie, ja już sam nie wiem co robić.
- Źle się czujesz? - Dopytałem, unosząc głowę tak, aby móc spojrzeć mężowi w oczy naprawdę się o niego martwiąc.
- Zimno mi - Gdy to usłyszałem, westchnąłem ciężko, zastanawiając się, co ja mam teraz z nim zrobić, jak mu pomóc? Naprawdę nie mam pojęcia.
- Może wyciągnę ci jakiś sweter? - Dopytałem, podnosząc się do siadu, kładąc mu dłoń na czole.
- Nie chce żadnego swetra, nie mam siły się w nic przebierać - Wytłumaczył, jeszcze bardziej mnie martwiąc, co ja mam robić? Ja już naprawdę nie wiem co zrobić, aby czuł się dobrze.
- Porozmawiam z Lailah, ona na pewno mi pomoże, tego jestem pewien. Tak, pójdę tam od razu, ty sobie tutaj grzecznie leż a ja w tym czasie wybiorę się do kobiety, a gdy wrócę, na pewno już będę wiedział jak ci pomóc - Zaproponowałem gotowy do opuszczenia sypialni, a nawet domu, aby odwiedzić kobietę, która pod opieką miała nasze potomstwo.
- Nie, proszę nie odchodź, ja nie chcę zostać tu sam, potrzebuję cię, nie potrafię żyć bez ciebie - Gdy to powiedział, szczerze jeszcze bardziej się zmartwiłem, bo wiedziałem, że iść powinienem, jednak jeśli pójdę, a on coś sobie zrobi? Przecież nie mogę na to pozwolić, tym bardziej że wiem, jak bardzo potrafi szaleć, gdy ja gdzieś, chociaż na chwilę zniknę a teraz gdy jest chory, może być jeszcze gorzej, a nie chciałbym jego krzywdy.
- Jak mam więc ci pomóc? - Podpytałem, porządniej odrywając jego ciało.
- Po prostu mnie kochaj i nie opuszczaj nawet na krok - Nie byłem pewien czy to ku pomoże, miłość nie we wszystkich sytuacjach jest w stanie nam pomóc.
- Dobrze, jeśli do jutra ci się nie poprawi, idę do Lailah, może ona będzie w stanie powiedzieć mi coś więcej - Obiecałem, chcąc aby był świadom tego, co zrobię, jeśli jutro nie będzie z nim lepiej.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz