Martwiłem się o mojego męża i to martwiłem bardzo, on wyglądał naprawdę źle, a przecież tylko byliśmy na spacerze, deszcze nie padało, nie było wcale aż tak zimno, a więc skąd wzięło się to złe samopoczucie? Zmartwiony przygotowałem szybką kąpiel, wracając do mojego męża, który wyglądał jeszcze gorzej niż chwilę temu.
- Sorey? Wszystko dobrze? Zrobiłem już nam kąpiel, chodź - Chwyciłem jego lodowatą dłoń, która przeraziła i mnie, czy z nim było na pewno wszystko w porządku? Ewidentnie nie, zażyjemy szybkiej kąpieli, po której napalę mu w kominku i położymy się razem do łóżka, a jeśli jutro wciąż będzie czuł się źle to niestety, ale zostanie w domu, co jak co ale nie pozwolę mu zamęczać się w prace, kiedy to ledwo chodzi, nie mówiąc już o tym, jak nagle go to dopadło, to naprawdę niepokojące, coś się musi z nim dziać, tylko niestety ja nie wiem co, a to mnie martwi jeszcze bardziej.
Mój mąż nic mi nie powiedział, posłusznie wstając z kanapy, idąc za mną do łazienki, niestety nie wyglądało na to, by robił to z głową, raczej wszystko szło bardzo machinalnie, nie myśląc o tym wszystkim. Ja wiem, że często robi się coś machinalnie jednakże boje się o niego, to co rob i jak się zachowuje, nie jest wcale takie normalne.
Pomogłem mu rozebrać się z ubrać, pomogłem wejść do bali, nim sam do niego dołączyłem, zerkając co jakiś czas na mojego biednego męża, no i co ja mam teraz zrobić? Z chwili na chwilę martwiłem się o niego jeszcze bardziej co się z nim dzieje? Mój boże, jak ja się o niego martwię.
Po kąpieli wciąż był zimny, dlatego porządnie wytarłem jego ciało, pomogłem się ubrać, robiąc to samo ze sobą, prowadzać następnie do sypialni gdzie położyłem do łóżka, napaliłem w kominku, wracając do niego, aby mógł się przytulić, w tej chwili to ja byłem dużo cieplejszy od niego, dlatego nie tylko kominek pościel, a i ja będę go grzał tej nocy, oby tylko jutro było wszystko dobrze, bardzo bym tego chciał.
Sorey dość szybko zasnął, z czego akurat się cieszyłem, oby tylko sen przyniósł mu ukojenie, którego ja dać nie jestem mu w stanie, wszystkiego nie wyleczę, nawet jeśli bardzo bym tego chciał.
Rano jednak gdy otworzyłem oczy, mój mąż wciąż spał i nie zapowiadało się, aby wstał, wciąż był zimny i dziwnie blaty, co się z nim stało? Przecież nigdy tak nie reagował na chłodniejszy spacer, czyżby dopadła go jakaś choroba? Oby nie bo bardzo bym tego dla niego nie chciał, co jak co ale takie przeziębienie niczym przyjemnym nie jest, do tego, gdy ma się dwoje małych dzieci, jest jeszcze trudniej zajmować się tym wszystkim, no i co ja teraz z nim będę miał?
Sorey ocknął się, gdy tylko za bardzo poruszyłem ciałem, chcąc wstać z łóżka, aby znów dołożyć do kominka, dobrze już wiedząc, że do pracy to on już nie bujdzie, nawet jeśli bardzo będzie tego chciał,
- Cześć kochanie, jak się czujesz? - Zapytałem, od razu zmartwiony kładąc dłoń na jego policzku, martwiąc się o niego jak zresztą zawsze, gdy coś złego się mu lub z nim działo.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz