czwartek, 22 lutego 2024

Od Mikleo CD Soreya

Słysząc jego wymagania, uśmiechnąłem się łagodnie. Wiedząc, że na to mogę sobie pozwolić już teraz, do tego nie musiałem zbytnio się ruszać.
- W takim razie zapraszam do sypialni - Nie mając nic przeciwko temu, aby udać się do sypialni, wstałem z kanapy, mój mąż nie musiał być długo przekonywany, szybko wstał z kanapy, porywając mnie w swoje ramiona, nie chcąc, abym szedł sam. Tym razem nie narzekałem. Wiedząc, że to go uszczęśliwia, a ja lubiłem, gdy był szczęśliwy.
Po znalezieniu się w sypialni mój ukochany mąż postawił mnie na ziemi, dając mi tym samym szanse na ubranie niebieskiej sukni balowej i rozczesanie włosy, które znów wyglądały ładnie.
Zadowolony z wyglądu, który osiągnąłem, podszedłem do męża, popychając go na łóżko, aby okrakiem na nim usiąść, zupełnie nie przejmując się tym, że wciąż był nagi, byliśmy w końcu sami, a więc nikt nas nie zobaczy ani nic nam nie przeszkodzi.
- Czy ten widok cię satysfakcjonuje? - Zapytałem, podgryzając dolną wargę, chcąc, aby był jak najbardziej usatysfakcjonowany, tym co widzi.
- Prawie, wszystko jest naprawdę pięknie i kusząco jednak zdecydowanie bardziej wolałbym, abyś był pode mną, a nie nade mną - Wyjaśnił, kładąc dłonie na moich biodrach.
- Naturalnie rozumiem, że chcesz pokazać mi, kto tu rządzi, jednak z góry lepiej widać to, co chcesz widzieć - Wyszeptałem, nachylając się nad nim, aby złączyć nasze usta, w namiętnym pocałunku
Sorey odwzajemnił pocałunek, wślizgując dłonie pod materiał sukienki, gładząc moje uda.
Oderwałem się od niego, z powodu braku powietrza uśmiechając się przy tym łagodnie.
- Ktoś tu się chyba już zdążył podniecić - Wymruczałem zadowolony, czując przyjaciela męża, który wstał twardnąc pode mną.
- Jak miałbym się nie podniecić, gdy mam przy sobie taką piękną istotkę - Wyszczerzył się głupkowato, mocniej zaciskając dłonie na moich udach.
Rozbawiony znalazłem się już po chwili pod nim, podziwiany z góry tak jak być powinno.
Sorey przyjrzał mi się od góry do samego dołu, podziwiając to, co miałem na sobie, trochę tak jakby widział mnie w niej po raz pierwszy.
Zadowolony podwinął sukienkę, którą miałem rozkładając moje nogi, dostając się do mojego wnętrza, za co nagrodziłem go głośnym jękiem.
Tego było nam trzeba czasu sam na sam, miłości i bliskości, na którą możemy sobie pozwolić, gdy jesteśmy sami.
Nasz wspólny dzień przede wszystkim skupił się na zbliżeniach, ale czy to źle? Oboje byliśmy zadowoleni i usatysfakcjonowani, z powodu czego nic więcej nie było nam trzeba.

Późnym rankiem, gdy tylko otworzyłem oczy, dostrzegłem, że mój mąż wciąż spał mocno wtulony moją ciało.
Uśmiechając się łagodnie na ten widok, ucałowałem jego usta, co chętnie odwzajemnił, świetnie udając, że śpi.
- Dzień dobry skarbie - Przywitałem się, z nim kładąc dłoń na jego policzku.
- Dzień dobry owieczko - Odpowiedział, całując moją dłoń, nim ucałował moje czoło.
- Jak się czujesz? - Zapytałem, chcąc wiedzieć, w jakim stanie jest mój ukochany mąż.
- Bardzo dobrze - Odpowiedział, co bardzo mnie cieszyło, w końcu niczego więcej nie było mi trzeba.
- Na tyle dobrze, aby odebrać dziś dzieci? - Dopytałem, chcąc wiedzieć, czy ma siłę, aby zająć się dziećmi, które na pewno będą chciały naszego towarzystwa wraz z uwagą.

<Pasterzyku? C:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz