niedziela, 4 lutego 2024

Od Haru CD Daisuke

 Przebudziłem się, tylko na chwilę nie czując obecności mojego panicza, lekko tym zdziwiony rozejrzałem się po pokoju, zerkając na zegarek, godzina była dosyć jeszcze wczesna jak na sen, a więc zapewne coś jeszcze robił, gdzieś się udał, dając mi się wyspać, a to nie wiem do końca czy taki dobry pomysł, jeśli teraz wstanę, będzie mnie okropnie głowa bolała, a więc czy jest sens ryzykować? Oczywiście, że nie, nie chcąc ponownego bólu głowy, a i nie musząc wstawać, nakryłem ciało porządnie kołdrą, tak jakby przeszkadzało mi zimno, wracając do krainy snów, aby dnia dzisiejszego już się nie obudzić.

Wyspany obudziłem się wczesnym rankiem pierwszy raz bez pomocy mojego panicza, zdziwiony z wyjątkowo dobry nastroje wstałem cicho z łóżka, idąc do łazienki, gdzie musiałem porządnie się odświeżyć, ułożyć włosy, przebrać w czyste ubrania dopiero wtedy mogąc opuścić łazienkę.
- Dzień dobry - Przywitałem się z moim paniczem, który już nie spał, siedząc w łóżku, zapewne czekając na mnie i na śniadanie które zaraz przynieść służba, znając go, właśnie tak jest.
- Dzień dobry - Odpowiedział, rozciągając się leniwie.
- Dlaczego nie śpisz? Przecież nie musisz tak wcześnie wstawać - Zauważyłem, podchodząc do niego, aby złączy nasze usta w szybki pocałunku chcąc się z nim przywitać bardziej czule.
- Musiałem cię dopilnować, abyś zjadł słój posiłek - Stwierdził, co wywołało uśmiech na moich ustach, on jest naprawdę kochany, wie dobrze, że nie musi mnie pilnować, a mimo to wciąż mnie pilnuje, no nic, taki już jest, po prostu kochany.
- A co robiłeś wczoraj? Przebudziłem się na chwile i nie było cię obok mnie, gdzie wtedy byłeś? - Dopytałem, przyglądając mu się uważnie.
- Byłe trochę potrenować, muszę dopilnować, aby moje ciało wyglądało dobrze - Wyjaśnił, na co westchnąłem cicho, no tak musiał przecież się odchudzać, bo jest za gruby, ja czasem go nie rozumiem.
Nie skomentowałem tego, słysząc pukanie do drzwi, przyszło śniadanie. Zadowolony zjadłem swój posiłek, podziękowałem, pożegnałem się z moim paniczem i ruszyłem w drogę.
W pracy, jak to w pracy, ciągle coś, muszę przyznać, tu ostatnimi czasy nie da się nudzić, rozbijanie szajek handlarzy ludźmi było całkiem ciekawe, niebezpieczne, ale ciekawe, nareszcie robiłem coś ciekawszego od siedzenia w burze wypisywania dokumentów i pilnowania nowych, tego chyba najbardziej brakuje mi w straży teraz, tamta praca a straży królewskiej a ta tu naprawdę się od siebie różni.
Po wykonaniu swoich obowiązków skierowałem się jeszcze do szefa, z którym musiałem porozmawiać o wolny na pierwszy tydzień lutego. Mężczyzna nie był zadowolony z mojej próby, w końcu jest tyle pracy, a ja potrzebuję wolne. Na szczęście w końcu ustąpił. Widząc, że ja nie mam zamiaru zmieniać zdania ani iść na kompromis, chce wolne i to wolne dostane, chociażby nie wiem, co się działo.
Zadowolony pożegnałem się z moim szefem, wracając do rezydencji z dobrymi wiadomościami dla mojego panicza, który jak zwykle pracował, on przez cały czas pracuje, mógłby odetchnąć, chociaż na swoich urodzinach na pewno odpocznie, już ja tego dopilnuje.
- Dzień dobry pracusiu co tam takiego robisz? - Dopytałem, podchodząc do mojego panicza, aby chociaż na chwile oderwał, wzrok od pracy skupiając się tylko i wyłącznie na mnie.

<Paniczu? C:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz