wtorek, 20 lutego 2024

Od Soreya CD Mikleo

 Czy ja czegoś chciałem...? Na pewno by się kilka rzeczy znalazło. Chciałbym być człowiekiem, by mój mąż był znów szczęśliwy, jak kiedyś. No i żeby mój Miki ogólnie był szczęśliwy, tak, tego też bardzo chciałem. No ale zamiast mówić mu, że chcę, by był szczęśliwy, to zrobię coś, by był szczęśliwy, tylko to musi być coś, co jest aktualnie możliwe, no bo teraz nagle człowiekiem się nie stanę, a szkoda, oszczędziłoby mi to mnóstwo nerwów, i czasu. Skoro to jednak możliwe nie było... uśmiechnąłem się do niego ładnie i chwyciłem jego dłoń, by pociągnąć go w swoją stronę. 
- Ciebie potrzebuję – odpowiedziałem, szczerząc się głupkowato. Jego zawsze będę potrzebował i nigdy nie będzie mi go za dużo. Wręcz przeciwnie, jego zawsze będzie mi mało, bo jest taki słodziutki, taki pachnący, taki kochany... on jest najcudowniejszy, i mam szczęście, że jest ze mną, a nie z kimś innym. A mógłby. Gdyby tylko chciał, mógłby mieć kogokolwiek innego. Wystarczy, że się ładnie uśmiechnie i już jestem pewien, że podbiłby czyjeś serce. Moje na pewno by podbił. Ciekawe, zaczął się związek pomiędzy nami. Nie pamiętałem, czy opowiadał mi o tym, czy nie, ale tak czy siak, nie pamiętałem tego. Pewnie się uśmiechnął do mnie jakoś tak cudownie i pięknie, jak to tylko on potrafił, i byłem całkowicie jego. 
- Mnie potrzebujesz? A do czego jestem ci potrzebny? – spytał, przyglądając mi się z uwagą i rozbawieniem. Nie rozumiałem tego rozbawienia. Co ja takiego zrobiłem śmiesznego? Tylko mówiłem prawdę.  
- Do życia, oczywiście. Żyję tylko i wyłącznie dla ciebie, bez ciebie nie wiem, jak wyglądałoby moje życie. Pewnie bym nie żył. I to dosłownie – wyjaśniłem, całując wierzch jego dłoni. 
- Bez ciebie też nie dałbym sobie rady – odpowiedział, siadając okrakiem na moich nogach, co bardzo mi się spodobało. Że tak sam z siebie... miłe to bardzo było. Od razu przeniosłem swoje dłonie na jego biodra, delikatnie zaczepiając kciukami linię jego spodni. Chciałem się z nim troszkę podroczyć. Ja lubię droczenie się, on lubi droczenie się...  czemu więc by się nie podroczyć? 
- To nieprawda, dałbyś sobie radę, jesteś silny, mądry, zaradny i po prostu wspaniały. Nie to co ja – wyjaśniłem, uśmiechając się delikatnie, a następnie wsunąłem dłonie pod jego koszulkę. Lekko przesunąłem opuszkami palców po jego żebrach i od razu poczułem, jak delikatnie zadrżał pod moim dotykiem. Zawsze mnie to fascynowało. Nic nie robiłem, tylko go dotykałem, i to tylko w takich całkiem normalnych miejscach, bo to tylko żebra były. Gdybym zainteresował się jego podbrzuszem, albo pośladkami, czy bardziej intymnymi częściami ciała, no to bym rozumiał, a to? Nie, żebym narzekał, to było cudowne uczucie, tylko takie dla mnie trochę niezrozumiałe. 
- Sorey...  – zaczął, a ja już znalem ten ton. Miki będzie chciał powiedzieć, że wcale tak nie jest, czego nie chciałem słuchać. Znałem całkiem dobrze swoją wartość. 
- Zgadza się, tak mam na imię – wymruczałem, przenosząc dłonie na brzegi jego koszuli, którą po chwili zdjąłem z jego ciała. Całe szczęście była to zwykła koszulka, nie taka z guzikami, więc pozbycie się jej to tylko chwila i z niczym się męczyć nie muszę. I już mogę obdarowywać jego ciało pocałunkami, by móc słyszeć jego jęki, bo tylko to w tej chwili chciałem słyszeć. 

<Owieczko? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz