Czy ja bym mógł albo raczej chciał się ni znudzić moim paniczem? Oczywiście, że nie, on jest taki słodki, przystojny i cały mój, niczego więcej mi nie potrzeba jak tylko mieć go przy sobie.
Nie mając wyjścia, wstałem z łóżka, rozciągając się leniwie, musząc się ruszyć w stronę łazienki, po drodze zbierając swoje ubrania, które były już przygotowane i coś tak czuje, że mój panicz maczał w tym palce tym bardziej, ze wszystkie nasze ubrania były już spakowane, co dostrzegłem, przechodząc obok. Coś tak czułem, że to, co będę tam nosił to nie do końca ubrania, które nosiłbym na co dzień, czy jednak chce teraz to sprawdzać? Niekoniecznie najwyżej zaskoczę się, gdy już będę musiał to ubrać.
Jak zawsze zmęczony z samego rana ziewnąłem, nie mając siły na wychodzenie z domu, a nie możemy jechać ta później? Zapewne nie skoro mój panicz już teraz każe mi wstać i się przygotować do wyjścia.
Wchodząc bez pośpiechu do łazienki, gdzie był jeszcze mój panicz, zacząłem się spokojnie przebierać, nie specjalnie nim przejmując, przecież on dobrze moje ciało zna z resztą, nawet gdyby nie znał, to niech sobie patrzy, mi to w ogóle nie przeszkadzało.
Przebrany i umyty opuściłem łazienkę, podchodząc do stołu gdzie czekało na mnie już pyszne śniadanie i kawa, która mnie rozbudziła i to bardziej niż umycie twarzy.
Najedzony i zadowolony z bardzo przyjemnego poranka mogłem grzecznie pójść za moim paniczem który miał już wszystko zaplanowane, mam tylko nadzieje, że nie zrobię niczego głupiego, nie chciałbym popsuć mu tego wyjazdu. Z reguły nie zachowuje się jak totalny kretyn na wyjazdach i na co dzień, jednak kto wie co lub kto mnie sprowokuje, a ostatnio bardzo łatwo jest mnie zdenerwować, a mówi się, że im się starszym jest, tym trudniej doprowadzić osobę do złości, no cóż u mnie to nie działa..
Zadowolony dostrzegłem, że jedziemy konno, a to wywołało uśmiech na mojej twarzy. Rain była naprawdę fantastyczną klaczą, sympatyczną i taką potulną, ja ją lubię, a i ona lubi mnie, a więc tworzymy świetny duet. Ufam jej, dlatego też tak chętnie wsiadłem na jej grzbiet, mogąc wyruszyć w drogę.
Droga była bardzo przyjemna, mogłem spokojnie rozmawiać z moim paniczem, mogłem trochę mu opowiedzieć o tym i o tamtym, a i on opowiedział mi o rzeczach, których nie miałem pojęcia, ponadto ta wyprawa naprawdę mnie zaciekawiła, pierwszy raz byłem gdzieś poza domem i to zdecydowanie dalej niż sięga praca i rezydencja mojego panicza, ta letnia czy dzienna. Nigdy nie przypuszczałbym, że kiedykolwiek poznam kogoś, z kim będę mógł zwiedzać świat, dla mnie to nowość i naprawdę się z tej zmiany cieszę.
- Co ty się tak cieszysz? - Zapytał, gdy zobaczył szeroki uśmiech na mojej twarzy.
- Ja? Po prostu się cieszę, że widzę nowe miejsca. Wiesz, ja nigdy nie byłem poza miastem, nie licząc tej przygody z twoją letnią rezydencją, całkiem miło jest zobaczyć coś nowego, poznać nowe miejsca i wyrwać się, chociaż na chwilę z miasta, którego się nigdy nie opuszcza, a do tego pilnuje prawie cały czas - Wyjaśniłem, uśmiechając się do niego szczerze.
<Paniczu? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz