wtorek, 20 lutego 2024

Od Mikleo CD Soreya


I co ja z nim mam? Jest przystojny facetem i to bardzo przystojnym a zamiast to docenić, jeszcze neguje moje zdanie, a to nie jest ani miłe, ani za bardzo grzeczne, Sorey zdecydowanie musi nauczyć się, mówić dziękuję, cieszę się, że tak uważasz, no nie wiem, cokolwiek innego, byleby docenić to, co do niego mówię.
Nie chcąc z nim dyskutować, widząc, że i tak nie ma to sensu, zgodziłem się na to, aby wyruszyć w podróż, zabrałem spokojnie koc, który spakowałem do torby, chcąc ubrać ją na plecy i pewnie bym to zrobił, gdyby nie mój mąż, który zabrał mi torbę, zakładając ją na swoje ramiona, ruszając w drogę, a więc i ja ruszyłem za nim, chcąc wrócić już do domu, do dzieci, do zwierzaków, do codzienności, którą znałem i kochałem i której mi brakuje, czas z mężem sam na sam jest cudowny jednak gdy ma się dzieci, dawno się ich nie widzi, doskwiera tęsknota, tęsknota, z którą nic się nie da zrobić, na szczęście już niedługo zobaczymy nasze pociechy, ale na razie musimy wrócić do domu, do bezpiecznego domu, w którym trochę czasu spędziły tylko we dwoje a później, gdy wszystko będzie już tak, jak być powinno, pójdziemy po dzieci no, chyba że od razu po nie pójdziemy, wszystko zależy od naszej decyzji, a ja na razie skupmy się na drodze, na całą resztę czas jeszcze przyjedzie.
Powrót do domu zajął nam mniej czas, niż podróż w stronę świątyni, a to oznaczało, że mój mąż naprawdę czuł się dobrze, pokosić się mogę o stwierdzenie, że nawet bardzo dobrze, a to mnie cieszyło, cieszyło jak nic innego na tym świecie.
Sorey był cały, był zdrowy i do tego czuł się dobrze, czego więcej od życia by mi było trzeba? No niczego, on i dzieci są całym moim życiem, oczywiście i zwierzaki są dla mnie bardzo ważne, jednak to mąż i dzieci zawsze będą na pierwszym miejscu, ale zwierzaki od razu za nimi, nie mogłoby być przecież inaczej.
- Nareszcie w domu - Odezwał się zadowolony Sorey, który wchodząc do domu, posadził się na kanapie z ulgą na twarzy.
- Aż tak było ci źle? Przecież zawsze lubiłeś podróże, coś się zmieniło? - Dopytałem, ciekaw tego, co myśli o tym wszystkim siadając obok niego na kanapie, przyglądając mu się z uwagą.
- Nie, to nie tak, że było mi źle, takie wyprawy są naprawdę bardzo przyjemne jednak cienki koc i twarda ziemia to nie coś, co lubię i zdecydowanie nie polubię - Wytłuaczył, co rozumiałem, chociaż mimo to byłem lekko zaskoczony, jako człowiek nigdy na to nie narzekał, wręcz przeciwnie nim mieliśmy dzieci, sam ciągnął mnie w podróże, nie narzekając na cienkość koca i twardą ziemię. No cóż, najwidoczniej ktoś tu zrobił się bardziej delikatny niż kiedyś.
- No dobrze, skoro tak bardzo ci to przeszkadza, to następnym razem faktycznie spakuj sobie grubszy kocyk - Stwierdziłem, przypominając sobie o tym, że przecież chciał spakować gruby koc. - A teraz chcesz coś może ciepłego do picia? Może chcesz odpocząć? Czegoś potrzebujesz? - Dopytałem, chcąc wiedzieć, co jest mu do szczęścia w tej chwili potrzebne, aby czuł się dobrze.

<Pasterzyku? C:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz