Nie rozumiałem go, naprawdę go nie rozumiem, on zdecydowanie przesadza, przecież nie wygląda źle ani tym bardziej nie powinien przejmować się aż tak swoim wyglądem, przecież ma piękne ciało, a więc w czym ten cały problem? Ja naprawdę go nie rozumiem.
Wzdychając ciężko, zerknąłem na zamykające się drzwi z sypialni, on naprawdę panikuję, A po co? Przecież ma piękne ciało i cały jest piękny, a mimo to zachowuję się tak, jakby ważył, sam nie wiem ze sto kilo, bo no jak rozumiem, że można być grubym i starać się schudnąć, ale żeby od razu z wręcz za bardzo chudego starać się jeszcze odchudzić? On naprawdę, wariował.
Nie mogąc nic już na to poradzić, pokręciłem łagodnie głową, powoli podchodząc do łóżka, na którym się położyłem i... No i co miałem zrobić? No właśnie nie miałem żadnego pomysłu na siebie i na to, co mam ze sobą zrobić.
Spać to mi się nie chce, a przynajmniej nie bez niego.
Znudzony leżałem, wpatrując się tępo w zegarek, który wskazywał dopiero kilka minut od jego wyjścia, a więc mam czekać jeszcze dużo czasu, aby go zobaczyć i spędzić z nim czas, odkąd pracuje i to bez niego, ciągle mamy tak mało czasu dla siebie, on, gdy wracam, jemy razem obiad, a potem mi znika, bo musi poćwiczyć, a ja znów nie zobaczę go aż do jutra, bo chociaż teraz nie śpię, to kto wie, czy za godzinę lub dwie już spać nie będę, jestem zmęczony i zdecydowanie niedługo zasnę, mimo że nie chce tego aż do jego powrotu.
Tak jak podejrzewałem, szybko znudziło mi się czekanie na mojego panicza, powoli odpływając do krainy snów zmęczony tym całym dniem.
Następnego dnia miałem straszy problem ze wstaniem, nie chciało mi się i, mimo że mój panicz starał się mnie obudzić, nie specjalnie miałem na to siłę i ochotę.
- Haru rusz się musisz wstawać, spóźnisz się do pracy - Burknął, mocniej mną potrząsając, co w ogóle mi się nie podobało, nie byłem jakimś tam workiem ziemniaków, chociaż z moim wstawaniem czasem jest ciężko, a więc trzeba mnie do tego zachęcić, ale może trochę łagodniej i subtelniej niż teraz.
- No już, przecież nie śpię - Mruknąłem, otwierając swoje oczy, mając już dość tego dnia, a dopiero co się rozpoczął.
- Najwyższa pora zaraz się spóźnisz - Zauważył, na co westchnąłem ciężko, ale mimo to wstałem z łóżka, idąc do łazienki, gdzie musiałem się ogarnąć, nim rozpocznę dzień pracy.
Oby to wszystko szybko mi minęło, w innym wypadku chyba zwariuję i rzucę tę pracę.. Nawet jeśli nie do końca mogę, bo niby mogę przestać pracować, ale po co? Nie chciałbym pozostać na utrzymaniu mojego panicza.
Gotowy opuściłem łazienkę, musząc jeszcze zjeść śniadanie, przez które się spóźnię do pracy.
- To idę - Odezwałem się, całując delikatnie jego słodkie usta.
- Wróć wcześniej, jeśli się da - Poprosił, na co bardzo chciałem się zgodzić. Mimo że nie byłem pewien czy tak się da.
- Postaram się, chociaż niczego nie obiecuję, dziś ostatni dzień przed wolnym, a więc nie wiem, co powie na to szef - Wytłumaczyłem, uśmiechając się łagodnie. - Obiecuję, że się postaram, a teraz już uciekam - Dodałem, musząc już iść, aby jak najszybciej wrócić tak, jak tego chciał mój panicz.
<Paniczu? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz