Mimo, że podejrzewałem, że to właśnie był Kaito, miałem cichą nadzieję, że to może być kto inny. Jak się okazało, myliłem się. I przez to, że tu się do nas przeszedł, że musieliśmy słyszeć jego głos, jakoś ten fajny, przyjemny humor z rana prysł jak bańka mydlana. Westchnąłem ciężko, wyglądając przez okno, podziwiając przyjemny dla oka krajobraz, którym nawet nie będę się mógł nacieszyć, bo z tyłu głowy będę miał jego osobę. Coś tak czuję, że kiedy wyjdziemy na obiad, on jakimś magicznym trafem znajdzie się w tym samym budynku, by tylko i wyłącznie mnie poirytować oraz zniszczyć humor. Męczy mnie już to. Zawsze wydawało mi się, że jestem cierpliwy i mało co jest w stanie mnie wytrącić z równowagi. Wystarczy jednak, że widzę Kaito i już mi się ciśnienie podwyższa. Jego postawa wobec mnie i pewność, że do niego wrócę powodowały u mnie złość. Wyraźnie dałem mu znać, że jego osoba już mnie nie interesuje i poza strefą biznesową nie chcę mieć z nim nic wspólnego. Gdyby zachował się profesjonalnie, jak dorosły człowiek, kto wie, może moje mocno krytyczne zdanie na jego temat by się zmieniło, ale po takim nękaniu i prześladowaniu mam go serdecznie dosyć. Kiedy w końcu sobie odpuści? Jak wiele razy będę musiał mu odmawiać? Może po prostu musi dostać w zęby? I coś czuję, że przez takie zachowanie wkrótce tak się stanie, tylko nie byłem pewien, kto to uczyni, ja czy Haru. Podejrzewałbym, że prędzej Haru. Ma większy temperament. I absolutnie nie miałbym mu za to za złe.
- Może wrócimy do rezydencji – zaproponowałem, trochę mając go dosyć. Nie odprężę się, bo gdzieś się wokół mnie przypałęta, niszcząc humor mnie i Haru. U mnie może być trochę nudno, bo nie mam tak przyjemnych atrakcji jak gorące źródła, ale za to będziemy mieć spokój. Do rezydencji nikt nieproszony się nie dostanie, a już na pewno on.
- Tego chcesz? – dopytał, totalnie innym tonem głosu, bardziej zmartwionym, ciepłym, opiekuńczym. Taka nagła zmiana z wkurzonego na zmartwionego trochę mnie zaskoczyła.
- Chcę spokojnie wraz z tobą cieszyć się wszystkim tym, co ma nam do zaoferowania to miejsce, a nie irytować się i zamykać w pokoju, bo dokucza nam wyjątkowo upierdliwa mucha, jak tylko go opuścimy. W rezydencji mamy spokój – wyjaśniłem, odwracając się w jego stronę. – Może tym samym pokażę mu, że jestem słaby i łatwo odpuszczam, ale jeżeli to odpuszczenie ma sprawić, że zniknie ten cały stres i złość wywoływany jego osobą, jakoś to przełknę. To są złe emocje, wpływające na zdrowie i wygląd. Nie chcę tracić swojego zdrowia i wspaniałego wyglądu na jego osobę.
- Więc wracamy dzisiaj do rezydencji? – pytał dalej, zajmując miejsce przy mnie.
- Dzisiaj nie, na to już za późno, a nie chciałbym wracać po ciemku, albo gdzieś nocować w jakiejś jaskini, to po pierwsze. A po drugie, ważne jest także twoje zdanie. Jeżeli chcesz tu jeszcze pobyć, możemy zostać. Kilka dni jeszcze do wykorzystania tutaj mamy – odpowiedziałem, odwracając głowę znów w stronę okna. Jeżeli chce tutaj jeszcze pobyć, znajdę dla niego siłę, by jakoś znosić tego nachalnego idiotę.
<Piesku? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz