piątek, 23 lutego 2024

Od Soreya CD Mikleo

 Nie rozumiałem, czemu Miki aż tak bardzo się a mnie złościł. No przecież kwiatek to coś takiego dosyć... normalnego, bym powiedział. Jak jeszcze rozumiałem, że mógł zachwycać się takimi w doniczkach, do posadzenia i wiecznie żywych, no przynajmniej żywych do momentu, w którym to się o nie dba. Posiadanie takich kwiatków ma sens, no ale takiego uciętego? Przecież on taki ładny będzie tylko chwilę, po czym uschnie i trzeba go będzie wyrzucić. I co w tym takiego fajnego jest? Nie mam pojęcia. No ale jeżeli Miki tego chce... to raczej nie mam wyboru. Chociaż to, że nazwał mnie patykiem, nie było miłe. Nie byłem patykiem. Ani trochę patyka nie przypominałem. Patyki są raczej takie cienkie, delikatne. Ja nie jestem ani cienki, ani delikatny. Za to znam kogoś, kto jest delikatny, i też taki raczej cienki, i to oczywiście jest Miki. Ja przypominam bardziej... nie mam pojęcia, co przypominam, ale na pewno nie jakiegoś tam patyka z liśćmi. Teraz jednak powinienem się skupić na dzieciach, które chciały naszej atencji. Znaczy się, bardziej atencji ukochanej mamusi, nie mojej. Chyba muszę w końcu przyzwyczaić się do tego, że dzieci zdecydowanie bardziej wolą mamę niż mnie, niezależnie od tego, co zrobię. To akurat trochę smutne. Ale to nic, i tak się dla nich będę starał, bo nie chcę, by mi później mówili, że się nie starałem dla nich, podczas kiedy naprawdę to robię. 
- Alisha? Mogę cię prosić na słówko? – odezwał się Mikleo, czym trochę mnie zaskoczył. Porozmawiać? Ale o czym? Pewnie chce porozmawiać o tej jego pracy. Mam nadzieję, że tylko o jego, a nie o mojej, ja tam już sobie coś znalazłem, mógłbym pracować w nocy i odsypiałbym, jak Miki będzie w pracy, a dzieci w szkole. I jakby wrócili, no to bym spędzał czas z nimi. I w nocy do pracy. I w ten sposób troszkę zarobimy, i ja, i on, i nie będę wykorzystywał dobroci Alishy. I tak dużo, ale to bardzo dużo jej zawdzięczamy, a ja chcę zrobić coś sam i jej nie kłopotać. A w ten sposób jakoś sobie poradzę z tą samotnością, kiedy tylko ja i zwierzaki będziemy w domu.
Kobieta pokiwała głową i poprosiła mojego męża na bok, co Miki oczywiście uczynił. Haru widząc, że mama gdzieś idzie, chciał także za nią pójść, dlatego szybko chwyciłem go za rączkę. Gdyby Miki nie chciał rozmawiać z nią sam na sam, to by nie prosił ją „na słówko”, dlatego zapewnię mu prywatność. Tylko mam nadzieję, że w nic mnie nie wplata dziwnego. By jakoś skupić uwagę naszego syna na mnie, a nie na mamie, zacząłem go pytać i jakoś zachęcić do opowiadania, jak to było na tych małych wakacjach. No i przez to, że bardziej teraz zwróciłem uwagę na jedno dziecko, to drugie trochę się na mnie obraziło. I co ja mam zrobić? Dwójka dzieci na raz to tak odrobinkę za dużo. Kiedyś sobie radziliśmy z dwójką na raz? Znaczy, Miki owszem, sobie radził i pewnie dalej radzi, bo jest niesamowity, a ja... cóż, chyba serio jestem jak ten patyk. Tylko jak chodzi o moje umiejętności, a nie wygląd, bo wyglądem to jak patyk nie jestem. 

<Owieczko? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz