wtorek, 27 lutego 2024

Od Mikleo CD Soreya

Zerkając na pełne torby, wziąłem jedną z nich. Czując, że zaraz się z nią przewrócę.
- Rany, mówiłem ci, że masz nie przeciążać się - odezwałam się do niego, gdy nie osłem tą przeklęcie ciężką torbę prosto do kuchni.
- A ja mówiłem, że sobie poradzę to po pierwsze, a po drugie to zostaw tę torbę, jest dla ciebie zdecydowanie za ciężka, ja zaraz ją wezmę - Odezwał się do mnie, nie chcąc, abym dźwigał tę ciężką torbę, gdy sam z miasta prosto do domu dźwigał to, nie martwiąc się o swój biedny kręgosłup i ramiona, które na pewno strasznie go bolą.
- Dam sobie radę - Odpowiedziałem, zanosząc jedną torbę do kuchni, z trudem stawiając ją na stole, na szczęście udało mi się, po czym musiałem wsiąść głęboki oddech, zanim zacząłem coś z niej wyciągać.
- A nie mówiłem? To było dla ciebie zbyt ciężkie - Sorey odezwał się, gdy tylko wszedł do kuchni, dostrzegając moje zmęczenie na twarzy i pomyśleć, że ja tylko wziąłem torbę i położyłem ją na stole. Jestem naprawdę słaby, chyba najwyższa pora poświęcić trochę więcej pracy nad swoim ciałem, aby nie być tak słabym fizycznie, jak jestem teraz.
- Nic mi się przecież nie stanie, jak wezmę coś cięższego - Zauważyłem, nie specjalnie się tym przejmując.
- A może jednak masz takie drobne i delikatne ciało - Stwierdził, zmartwiony przyglądając mi się tak, jakbym zaraz miał się złamać przez trochę dźwigania, no już aż tak nie przesadzajmy, nie jestem piórkiem nic mi się nie stanie.
- Sorey- Westchnąłem cicho, zaczynając się cicho śmiać.
- No co? Nie moja wina, że jesteś taki drobniutki i słodziutki - Wymruczał, stając za mną, dłońmi drażniąc moje ciało, by w pewnym momencie, złapać mocno moje włosy ciągnąc je do tyłu, łącząc nasze usta w namiętnym pocałunku, co bardzo mi się podobało, z resztą nie zawsze się podoba pokaz jego siły.
- Nie jestem słodki - Wyznałem, gdy oderwaliśmy się od siebie.
- Oj jesteś, jesteś - Odpowiedział i nim zdołałem coś powiedzieć, nasze dzieci pojawiły się w kuchni, witając się z nami.
- Mamo jest już śniadanie? - Usłyszałem pierwsze zdanie po cześć.
- Zaraz coś zrobię, umyjcie się, przebierzcie się w czyste ubranka i zaraz będzie śniadanie - Odpowiedziałem, na co dzieci od razu pobiegły do łazienki. - Zajmiesz się, proszę zakupami? Ja w tym czasie zrobię śniadania - Poprosiłem, podchodząc do blatu, aby zabrać się za śniadanie.
- Oczywiście, już się robi - Zgodził się, wypakowując zakupy, gdy ja przygotowałam śniadanie dla naszych małych pociech, które po wykonaniu mojego polecenia przyszły do kuchni siadając przy stole, zajmując się swoim jedzeniem.
- Podjąłeś jakąś decyzję odnośnie do pracy czy się jeszcze zastanawiasz? - Zapytałem, zerkając na męża, który od razu się zmieszał, a to oznacza, że nie podjął jeszcze decyzji albo już jakąś podjął, ale nie ma ona nic wspólnego z królową, no cóż. Jeśli nie chce, nikt nie będzie go do niczego zmuszał, to tylko propozycja, którą mógł przyjąć lub nie. - Rozumiem, jeszcze się zastanawiasz w porządku - Odparłem, podając mu kawę, którą właśnie dla niego przygotowałem.

<Pasterzyku? C:> 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz