środa, 28 lutego 2024

Od Soreya CD Mikleo

 Dalej nie byłem pewien, czy to pójście do szkoły było dla naszych dzieci dobrym pomysłem. I bezpiecznym. Alisha na pewno byłaby w stanie zapewnić naszym dzieciom lepszą edukację, a już na pewno bezpieczniejszą. Ale nie, bo przecież przesadzam i dramatyzuję, a później się jednak okazuje, że moje przeczucie mnie nie myliło, ale wtedy już jest na to za późno. Oby teraz nic się naszym dzieciom nie stało, bo ja naprawdę nie wiem, jakbym to przeżył. Pewnie bym nie przeżył. Albo przeżył to bardzo źle. Przecież one były takie delikatne, niezwykłe i wrażliwe, nie wiem, czy one dadzą sobie radę w świecie pełnym ludzi, którzy patrzą na to, jak tu nie wykorzystać takich cudownych umiejętności. Ja byłem głupi, nie znałem się na niczym, więc ciężko było mnie do czegoś wykorzystać. Zresztą, nawet jakby się dało znaleźć coś, to i tak bym się nie dał. Wykorzystywać może mnie tylko Miki, i nikt inny. 
- Nieważne, co powiesz, i tak się będę o nie martwił – przyznałem, ciężko wzdychając. Może w pracy trochę zapomnę o tym, skupiając się na tym, co mam tam robić. A później zmęczony pójdę spać, a jak będę spać, to nie będę myśleć. Tak, to jest jednak plan na życie idealny. 
- A wiesz, że to niepotrzebne jest? Tylko się nakręcasz, stresujesz i później źle to wpływa na twoje zdrowie – kontynuował dalej, nie odsuwając się do mnie nawet na milimetr. 
- Przeżyję to jakoś, jestem aniołem, nic mi nie będzie – odparłem, siląc się na delikatny uśmiech, by się mną tak nie przejmował. Bardziej się powinien martwić o nasze dzieci niż o mnie. Ja jak umrę, to powrócę do niego raz jeszcze, choćby nie wiem, co. Skoro raz tak zrobiłem, nic mi nie stanie na przeszkodzie, by uczynić to drugi raz. – Powinniśmy chyba zabrać się za kolację dla nich. Zanim pójdę do pracy chciałbym je jeszcze położyć spać. 
- Oj, z tym może być problem. Wydaje mi się, że będą zbyt podekscytowane jutrzejszym dniem, by tak po prostu pójść spać – wyjaśnił, na co westchnąłem cicho. 
- Może jak nie dzisiaj, to jutro – odparłem, zerkając na zegarek. Jeszcze miałem trochę czasu do wyjścia. Szczerze, to tak niezbyt mi się chciało do tej pracy iść, z o wiele większą chęcią spędziłbym czas z dziećmi, no ale na już trochę za późno. Teraz najwięcej z nimi czasu spędzać będę w weekendy. Na moje szczęście pracodawca zgodził się, bym nie pracował pod koniec tygodnia, więc całkowicie mogę poświęcić się rodzinie. Pytanie tylko, czy dzieci będą chciały ze mną ten czas spędzać. Pod tym względem z nimi to tak różnie było. Raz bardzo chciały, innym razem mnie za wszelką cenę ignorowały, trochę tak, jakbym nie istniał, no ale mamusię to zawsze kochały. A to dobrze. Miki zasługuje na ich całą miłość. – I może sobie jeszcze kawę zrobię. By w pracy nie zasnąć – dodałem, po chwili zakrywając usta dłonią, kiedy ziewałem. Tak, kawa zdecydowanie będzie dobrym pomysłem. Może nie byłbym tak zmęczony, gdybym w nocy spał, no ale bardzo przejmowałem się tym jutrzejszym pierwszym dniem. Może jak wrócę, to zamiast iść spać, to je odprowadzę do szkoły? I późnej pójdę spać, jak wrócę. O ile nie zgubię się sam w drodze powrotnej, bo to ze mną tak trochę możliwe jest. 

<Owieczko? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz