W duchu cieszyłem się, że klacz mnie pamięta i że mnie polubiła, bo i ja zdążyłem ją polubić, bardzo sympatyczny z niej konik, oby tylko się z jakiegoś powodu na mnie nie obraziła, bo tego bym nie chciał, jeszcze by mi coś zrobiła, a tego bym nie chciał, tak samo, jak bym nie chciał jej czegoś zrobić to dosyć logiczne..
Po przywitaniu się z klaczą za radami mojego panicza osiodłałem ją, przygotowując do jazdy, czego klacz mi nie utrudniała wręcz przeciwnie, cieszyła się z powodu tego, co robiłem.
Spokojnie usiadłem na grzbiet klaczy, robiąc to, co mi kazał, słuchając i jego słów i klacz, która pokazywała mi co robić.
Świetnie się dogadywaliśmy, a to było całkiem miłe i przyjemne, z Rain wszystko szło dużo łatwiej, nie robiła niczego dziwnego lub nie daj boże nieprzewidywalnego, czego powinienem się obawiać z jej strony.
Zadowolony poczułem się tak pewnie, że chętnie jeździłem już bez pomocy mojego panicza, co prawda nie byłem jeszcze aż taki pewny swego, jednak nie był to już mój pierwszy raz, dlatego też dużo szybciej i łatwiej przychodziło mi uczenie się, a z powodu tego, jak spokojna była klacz mogłem i zaufać i pozwolić sobie na więcej.
Jazda była naprawdę świetna i aż szkoda było mi już ją kończyć, klacz jednak była już zmęczona, a ja nie chciałem jej męczyć jeszcze bardziej, zszedłem z klaczy, głaszcząc ją po łbie, uśmiechając się do niej ciepło.
- Jesteś naprawdę niesamowita - Odezwałem się, uśmiechając do niej ciepło.
- No już, wystarczy ci tego spoufalania, się jest mi już zimno, wracajmy do rezydencji - Poprosił, a raczej bardziej rozkazał, a tak przynajmniej to brzmiało, jakby właśnie rozkazywał, a nie prosił.
- Już, już na spokojnie - Bez większego pośpiechu oporządziłem klacz, nakarmiłem, zamykając w boksie, mogąc dopiero wtedy ruszyć z moim paniczem wyznaczone przez niego miejsca.
W rezydencji było zdecydowanie cieplej niż na dworze, a mimo to moje ciało nie odczuwało zbyt wielkiej różnicy, to znaczy czułem, że tu jest cieplej, ale moje ciało było tak samo ciepło na dworze, jak i tutaj w środku, najwidoczniej byłem już przyzwyczajony do temperatur, naprawdę okrutnych z powodu czego nie zwracałem na nie aż tak uwagi.
- Zimno mi - Usłyszałem, pobiegnie, gdy tylko znaleźliśmy się w sypialni, no i co ja mam na to poradzić? Kąpiel? Ogień w kominku? A może mam go ogrzać własnym ciałem? Te ostatnie wcale nie byłoby takie złe, gdyby nie to, że to grzanie wywoływało u mnie nieprzyjemne dreszcze, których bardzo nie lubiłem. No ale co się robi dla osoby, którą się kocha, nawet jeśli jego zimne ręce spowodują, że dostanę przedwczesnego zawału.
- Mam cię przytulić? - Zapytałem, zastanawiając się, czy przypadkiem kąpiel nie byłaby lepszym rozwiązaniem, co jak co ale ona może go bardziej rozgrzać niż ja.
- Tak - Na tę odpowiedz, podszedłem do niego, całując go w czoło. - Co ty robisz, że jesteś ciągle taki ciepły? - Zapytał od razu, gdy tylko się przytulił.
- Nie wiem, po prostu tak mam - Wyznałem, tak szczerze nie wiedząc, dlaczego taki jestem, po prostu już tak mam i oby nigdy to się nie zmieniło.
<Paniczu? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz