Dzień przed wolnym... a więc jutro ma wolne. Zaskoczony zerknąłem na kalendarz dostrzegając, że już rozpoczyna się luty. Właściwie, to już się rozpoczął, dzisiaj był jego pierwszy dzień. Przecież jeszcze niedawno byłem zamknięty we własnym domu, oskarżanym o porywanie kobiet, gwałcenie ich i sprzedawanie, i pewnie niektórzy dalej w to wierzą, i już zaraz mam urodziny. I nie wiem, czy jestem gotowy na takie długie wolne. Mam tyle rzeczy jeszcze do załatwienia, muszę się dowiedzieć, po co takiego wrócił Kaito, czy nie zawarł jakiegoś sojuszu z moją babką, i co w ogóle ona planuje, muszę także odnowić kilka kontraktów, i zemścić się na niejakim Akirze za to, że próbował na mnie wymierzyć własną sprawiedliwość, chociaż to ostatnie pewnie dzisiaj już dopnę. No ale z całą resztą? Wyjazdu samego nie odwołam, zapłaciłem już za te cztery dni w gospodzie. Myślałem, że sobie zrobię tydzień wolnego, no ale najwidoczniej będę musiał się ograniczyć tylko do wyjazdu... za bardzo roztrzepany i rozkojarzony jestem ostatnio. Powinienem w końcu się skupić na moich obowiązkach. Oby po powrocie było ze mną trochę lepiej.
Jako, że już byłem najedzony, bo zjadłem śniadanie z Haru, przebrałem się do ćwiczeń. Jakoś tak niedawno obiecałem Haru, że doprowadzę swoją wagę do porządku, ale gdybym tak miał tylko jeść i nie ćwiczyć, czułbym się paskudnie sam ze sobą. Zresztą, tę masę, którą nabywam, trzeba jakoś kształtować, by moje ciało wyglądało dobrze. Po treningu nadeszła pora na kąpiel, a po niej oczywiście trzeba było zająć się pracą.
Przejrzałem listy, które przyszły dzisiejszego poranka. Jeden z tych listów bardzo mnie zadowolił, ponieważ dotyczył on Akiry oraz tego, że stracił swoje stanowisko w gwardii królewskiej. Oj, jakże było mi przykro z tego powodu. Kolejne wiadomości nie były już takie przyjemne, znów odezwał się do mnie Kaito chcąc się ze mną spotkać, a ja znów wyrzuciłem jego list do kominka, chociaż trochę korciło mnie, by się na to zgodzić tylko po to, by powiedzieć mu, by dał mi spokój. Może jednak jak go wystarczająco długo będę ignorował, da mi spokój. Konieczne także było zorganizowanie kilku spotkań w jak najszybszym czasie. Skoro pojutrze wjeżdżamy, umówiłem spotkania na jutro, począwszy od godziny ósmej, a to wszystko miało się kończyć o trzynastej. Optymalne godziny, Haru się wyśpi, a jak już wrócę, będziemy mogli spędzić resztę tego dnia razem. Chyba. O ile dzisiaj uda mi się wykonać wystarczająco dużo obowiązków.
Byłem dosyć zdeterminowany, by jutrzejsze popołudnie spędzić z Haru, dlatego resztę mojego dnia poświęciłem właśnie na pracy. Napisałem i wysłałem listy, a następnie zabrałem się za dokończenie rachunków. Na szczęście nie pozostało mi tych rubryczek jakoś bardzo dużo nie pozostało, była więc zatem bardzo duża szansa, że dzisiaj to wszystko dokończę.
- Hej – usłyszałem za sobą, co mnie zaskoczyło. Odwróciłem głowę w stronę Haru, który właśnie wchodził do naszej sypialni. – Wybacz, że tak późno, szef nie chciał mnie wypuścić wcześniej – dodał, podchodząc do mnie by ucałować w usta na przywitanie.
- Wybaczam. Poproś o obiad, jeżeli jesteś głodny, ja tam się sobą zajmę, jak już tu dokończę – odpowiedziałem, wracając znowu do pracy.
- Jak długo siedzisz przy tych papierach? – zapytał, nachylając się nade mną. Zerknąłem na zegarek, sam trochę tego ciekaw. Dziewięć godzin. To dlatego troszkę już miałem dosyć tego siedzenia przy biurku.
- Niewystarczająco długo, skoro jeszcze tego nie skończyłem – odparłem, na chwilę odkładając pióro, by przetrzeć dłonią troszkę zmęczoną twarz. Niepotrzebnie patrzyłem ten czas, bo jak już miałem tego świadomość, trochę mniej chciało mi się to kończyć. – Bardzo zmęczony? Co dzisiaj robiłeś? – powiedziałem, zerkając na niego. Chwilka przerwy chyba nic złego mi nie zrobi. A i on na pewno chce mojej atencji. Pięć minutek przerwy, i wracam rachunków.
<Piesku? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz