Ach jak dla mnie zdecydowanie za bardzo patrzy na swój wygląd, to znaczy bardzo dobrze, że o siebie dba, ale czasem wydaje mi się, że troszeczkę za bardzo przesadza, to, że wypiję kubek gorącego kakao, ze śmietaną i cynamonem nie oznacza od razu, że przytyję. To tak nie działa, przytyłby, gdyby powiedzmy, dwa tygodnie siedział bez ruchu w łóżku, a przecież tego nie robi. A więc małe prawdopodobieństwo jest, że przytyję. A już tym bardziej na pewno nie przytyję przez jeden kubek gorącej bomby kalorycznej.
- Jak dobrze, że od kubka gorącego napoju nie przytyjesz. A nawet jeśli ci się by to zdarzyło, kochałbym cię bez względu na to, ile byś nie ważył i jakbyś nie wyglądał - Wytłumaczyłem, naprawdę nie przyjmując się tym czy waży pięćdziesiąt, osiemdziesiąt czy nawet sto kilo.
- Oczywiście, tylko tak mówisz. A gdyby przyszło co do czego, to już byś tak nie myślał i nie mówił - Mruknął, na co pokręciłem głową, nie do końca wiedząc czy chcą to komentować, bo jeśli powiem coś nie tak, to może się na mnie obrazić, a tego jeszcze bardziej bym nie chciał.
- Przepraszam bardzo, ale ja nigdy nie kłamię i jeśli mówię, że tak jest, to tak właśnie jest, kocham cię, bo jesteś sobą, a wygląd z czasem i tak się zmienia, a więc nie ma co się do niego na stałe przyzwyczajać - Stwierdziłem, co nie do końca spodobało się mojemu paniczowi, a przynajmniej tak to wyglądało, a wszystko dlatego, że za bardzo zwraca uwagę na swój wygląd.
- Weź, już lepiej nic nie mów, bo tylko się pogrążasz - Odburknął, popijając swój napój, który mimo tych kalorii bardzo mu zasmakował, a właśnie o to mi chodziło, chciałem, aby było pysznie i aby chociaż delikatnie się uśmiechnął no i tak się właśnie stało, mimo tych drobnych fochów, na jego ustach pojawił się łagodny uśmiech, który tak bardzo chciałem zobaczyć.
Po wypiciu zdrowej dawki cukru oboje poczuliśmy się lepiej, a przynajmniej taką miałem nadzieję, bo ja poczułem się naprawdę dobrze i miałem nadzieję, że te same doznania miał mój panicz.
- Lepiej się czujesz? - Zapytałem, zabierając od niego pusty kubek, który będę musiał zanieść później do kuchni, ale teraz nie jest to aż tak ważne.
- Powiedzmy, że czułbym się lepiej, gdyby to wszystko nie była moja wina i gdybyśmy nie musieli wracać tak szybko do domu - Powiedział, wywołując u mnie ciężkie westchnięcie.
- Oj skarbie naprawdę nie martw się tym tak, niektórych rzeczy po prostu nie da się przewidzieć - Wyjaśniłem, mając nadzieję, że te słowa chociaż trochę podniosą go na duchu. Z drugiej jednak strony dosyć sporo już mówiłem mu o tym, że nie mam nic przeciwko powrotowi do domu i że nie uważam, aby to była jego wina, a mimo to wciąż chyba się obwinia, tylko dlaczego? Sam nie wiem, chyba za bardzo bierze to do siebie.
- Mogłem to przewidzieć, dobrze znam Kaito i wiem, do czego jest zdolny.
- I co byś z tym zrobił? Co by to zmieniło? - Dopytałem, doskonale wiedząc, że i tak nic by to nie zmieniło.
<Paniczu? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz