Zerknąłem przez okno, dostrzegając padający śnieg. Skoro padał śnieg, to temperatura musiała być poniżej zera, czyli taka temperatura, której nienawidziłem. I on chce wyjść na dwór? Chyba tam zamarznę. Skoro jednak mój partner chce wyjść na dwór, to mu potowarzyszę. A później ponarzekam mu, że jest mi zimno. O, to ostatnie akurat mi się całkiem podoba, bo wtedy mnie przytuli i będę się cieszył ciepłem i bliskością jego ciała całkowicie bezkarnie, no bo przecież trzeba mnie będzie dobrze rozgrzać. To jest jedyny powód, dla którego jestem w stanie zgodzić się wyjść na ten paskudny dwór.
- To wpierw musimy się przebrać. A przynajmniej ja. Nie chcę tam wyjść i stać się od lodową bryłą – odparłem, patrząc na pusty talerz. Kiedy ja zjadłem te racuchy? Miałem nie jeść całej porcji, ale nim się zorientowałem, już niczego na talerzu nie było. Teraz to muszę jakoś spalić, by nie przytyć. A może właśnie powinienem przytyć? Haru zauważył, że jestem za chudy, a skoro on to zauważył oznaczało to, że naprawdę moja waga odbiega od formy. Chociaż, po tych racuchach mam wrażenie, że mój brzuch jest okropnie duży. No i już nie wiem, co powinienem zrobić.
- Ubranie się cieplej brzmi zachęcająco – odparł, zbierając talerze. Czyli jak będziemy wychodzić, najpewniej zaniesie je do kuchni. To urocze z jego strony, no ale po coś tę służbę tutaj mam. Pewnie jak wyjdziemy ktoś przyjdzie posprzątać pokój, więc nawet nie muszę nikogo wołać. No ale skoro sprawi, że poczuje się lepiej, niech już to zrobi, chociaż dla mnie jest to całkowicie zbędne.
- Uzupełniłem ostatnio trochę twoją garderobę, lewa połówka szafy jest całkowicie twoja – odparłem, w końcu podnosząc się z krzesła. Najwyższa pora, bym w końcu się trochę poruszał i spalił chociaż część tych kalorii, bo było ich zdecydowanie za dużo.
- Ale wiesz, że nie musiałeś mi nic kupować – odezwał się niepewnie, podchodząc do wcześniej wymienionej szafy. – Zajrzałbym do domu i stamtąd wziął jakieś ubrania.
- Musiałem, nie musiałem, teraz to nie ma znaczenia, ponieważ teraz masz wszystko, co ci się przyda i tutaj w rezydencji, i poza nią – powiedziałem, podchodząc do niego, by wziąć jakąś bawełnianą koszulę oraz sweter z golfem. Nie wiem, jak on, ale ja takie dwie warstwy ubrań założyć musiałem. On pewnie nie, a i tak będzie promieniował cudownym ciepłem. Może on nie jest człowiekiem. Może miał jakiegoś dziwnego magicznego przodka, po którym odziedziczył bycie wiecznie gorącym. Bo jakie inne jest na to wytłumaczenie. – I przy okazji będziesz wspaniale.
- Skoro tak twierdzisz – westchnął ciężko, niespecjalnie przekonany, ale nie przejąłem się nim. Po prostu nie przywykł do luksusu, ale to nic, bo przy mnie do tego szybko się przyzwyczai. Nie będzie miał wyjścia.
Tak więc ubraliśmy się i wyszliśmy, przy okazji zanosząc talerze do kuchni. Skoro Haru chciał się nauczyć jeździć, zaprowadziłem go do stajni, gdzie oporządziłem i przygotowałem jego ulubioną klacz. Nie chciałem z nim nigdzie jechać, tylko faktycznie go pouczyć, i w tym celu chciałem go zabrać na padok. Zobaczę, jak mu idzie ze zmianą tempa, może skokami przez przeszkody, a na koniec zobaczymy, jak sobie radzi beze mnie obok i może zrobi kółeczko albo dwa.
- Zapamiętała cię. A to dobrze. Musiała cię bardzo polubić – odezwałem się, kiedy Rain zarżała wesoło, kiedy Haru położył dłoń na jej pysku, zaczynając ją głaskać na powitanie.
<Piesku? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz