Ja tam niezbyt się tym przejmowałem. W końcu, czemu bym miał? Miałem spokój. Gdziekolwiek by teraz był i czego by nie planował, to mnie to i tak niezbyt obchodziło. Znaczy się, powinno mnie obchodzić, ale aktualnie chciałem się skupić tylko i wyłącznie na odpoczynku i odprężeniu, co było przecież moim celem, kiedy tylko się tu zjawiliśmy. Cokolwiek tam kombinuje, i tak nie jest w stanie mi zagrozić. Zresztą, lepiej chyba, by kombinował jakiś plan „zdobycia mnie”, który i tak nigdy nie dojdzie do skutku, niż żeby nas irytował na każdym kroku.
– Cokolwiek by sobie nie wymyślił, na pewno temu zaradzę. Dlatego zamiast się przejmować tym, że go tu nie ma, ciesz się z tego – odpowiedziałem spokojnie, przymykając oczy. Spokój, cisza i dzień od razu lepszy się zrobił. Gdyby nie to zakłócenie go na samym początku, byłby jeszcze lepszy, no ale już nie będę wybrzydzał. Jest dobrze jak jest, i tego się trzymać będę.
– Skoro tak twierdzisz – przyznał, ale wyczułem, że nie jest taki rozluźniony, jaki w tym momencie powinien być. Zaradzę temu później, jak będziemy w pokoju, gdzie będziemy mieć większą prywatność.
– Wcześniej radziłeś mi się rozluźnić, więc teraz radzę to samo zrobić tobie. I może też pomyśleć o czymś bardziej pożytecznym, jak na przykład planowaniem ślubu – zaproponowałem chcąc, by skupić się na czymś innym niż na Kaito. On nie jest tego wart.
– Ledwo się nawzajem sobie oświadczyliśmy, a ty już chcesz ślub planować? – zapytał lekko rozbawiony i zaskoczony.
– Oczywiście, że tak. Młody nie jestem i młodszy nie będę, podobnie jak z tobą. No i skończą się te wszystkie propozycje małżeństw, których przeglądanie mi tylko czas marnuje. Poza tym, jak już będziemy związani przysięgą małżeńską, będziesz mój i tylko mój. I nie będziesz mógł odejść – odparłem trochę żartobliwie, trochę poważnie. Zaręczyny zawsze można zerwać. Z węzłem małżeńskim już jest nieco gorzej. I może jestem dobroduszny i wspaniały, ale odejść mu tak łatwo ode mnie nie dam.
– Tego się nie musisz obawiać, nie opuszczę cię aż do końca swoich dni – obiecał, ale i tak wolałem nasz związek został oficjalnie przypieczętowany.
– Owszem, ale jak już będziemy małżeństwem, to wtedy nie będziesz mógł wrócić do swojego miernego i zimnego domku – odparłem, od razu czując zimno na samo wspomnienie.
– Daj spokój, nie było tam tak źle.
– Gdyby było odrobinkę ciepłej, mógłbym się z tobą zgodzić. Zwłaszcza przyjemne były twoje śniadania na słodko – odpowiedziałem zadowolony, trochę przypominając sobie o tych naleśnikach, racuchach, tostach i innych tego typu słodkościach. Chociaż, może to nie jest tak źle, że teraz nie mam aż tylu takich słodkich posiłków. Takie rzeczy tuczą, a ja nie mogę pozwolić sobie na coś takiego. – Odbiegamy jednak od tematu. Tak sobie myślałem, że najrozsądniejszą porą roku na uroczystość było lato, albo późna wiosna, by było ciepło i można by zorganizować wszystko na dworze. I też myślałem o tym, by było to takie kameralne przyjęcie. Zaprosilibyśmy tych najbliższych i tych, którzy w związku dwóch mężczyzn nie widzą nic złego. Nie chcę, byś w tak ważnym dla nas dniu musiał słuchać jakichś okropnych rzeczy na swój temat. No ale pytanie, jak ty się na to zaopatrujesz – zaproponowałem, przyglądając się mu z uwagą. W końcu, to nasze wspólne święto, więc musimy to planować wspólnie.
<Piesku? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz