Nie moją pierwszą myślą była pana młoda, kiedy zaproponowałem Haru biały strój. Uznałem, że biały pasuje do jego typu urody, a może jeszcze dodatkowo sprawi, że będzie wyglądał nieco młodziej, chociaż i tak nie trzyma się najgorzej. A ja i biały? Trochę siebie w tym nie widziałem. Nigdy nie nosiłem tylko i wyłącznie białego, zawsze albo dodatki, albo koszule, ale nigdy nie całego stroju. Zresztą, nawet nie wiem, czy by coś takiego mi pasowało. W ciemniejszych kolorach zdecydowanie czuję się pewniej, bo częściej się w nich pokazuję, dlatego ja na pewno białego nie założę. A tym bardziej sukni. Wiele dla niego jestem w stanie zrobić, ale ubrać suknię ślubną? Czy w ogóle jakąkolwiek suknię. Niech sam się w takie rzeczy ubiera. Byłem kiedyś w stanie to zrobić dla dobra sprawy, ale nie dla jego dziwnych zachcianek.
- Też cię kocham, ale nie licz na to, że kiedykolwiek założę sukienkę, nawet dla ciebie – mruknąłem, trochę oburzony tym, że mi to zaproponował. – Albo bieli. Biel nie jest moim kolorem. Tobie znacznie lepiej będzie w takim kolorze niż mnie.
- No nie wiem, jesteś piękny, a pięknemu we wszystkim pięknie – próbował mnie udobruchać, ale swoje wiedziałem.
- Nie wiem, kto to wymyślił, ale to totalna głupota. Niektóre rzeczy mi nie pasują, tak jak niektóre rzeczy nie pasują tobie. Nie do końca wiem, jak u mnie z białym, nigdy nie nosiłem tylko białych rzeczy, ale czerwony na przykład mnie pogrubia, a szkoda, bo to piękny kolor, silny. Czarny znacznie bardziej mi pasuje – wyjaśniłem spokojnie, odsuwając się od niego delikatnie speszony jego słowami i zachowaniem.
- Więc skoro nie wiesz, jak może na tobie wyglądać, to może kiedyś, tak by się przekonać, założysz coś białego? Tylko dla moich oczu. A jak się źle będziesz czuł, no to wtedy wszystko to zdejmiesz. I też będę zachwycony – wyszczerzył się do mnie głupio. Czy on słyszał, co do niego powiedziałem, czy nie słyszał? Chyba sobie żyje w swoim własnym świecie.
- Zastanowię się – odpowiedziałem krótko, zauważając kątem oka, jak ktoś próbuje otworzyć drzwi, ale dzięki temu, że zamknąłem je na klucz, wejście tutaj dla tej osoby było niemożliwe. To był jednak dobry pomysł, by wziąć od gospodarza klucz tutaj na zewnątrz. Pytanie, czy to jakiś zabłąkany gość, czy mój prześladowca. A tak było pięknie... kiedy się skupiłem na planowaniu, trochę o nim zapomniałem. A teraz dużo rzeczy będę miał do planowania, bo nie dość, że jakoś muzę ogarnąć nasz ślub, to muszę pamiętać o jego urodzinach. Chcę zrobić dla niego coś niezwykłego, coś, co sprawi, że jego urodziny będą się mu kojarzyć z czymś dobrym i pozytywnym, a nie tylko ze śmiercią najbliższej mu osoby.
Nie przejęliśmy się tym i dalej cieszyliśmy się swoim towarzystwem, korzystając z dobrodziejstw tego miejsca przed jutrzejszym powrotem. Opuściliśmy gorące źródła dopiero wieczorem, wycierając swoje ciała i narzucając na nie mięciutkie szlafroki. Będzie mi tych źródeł strasznie brakować... miało tu być tak miło, ale napatoczyła się jakaś cholera i wszystko zniszczyła. I kiedy myślałem, że może jednak już wrócił do siebie, bo nie widziałem go cały dzień poza porankiem, wchodząc po schodach widziałem, jak opuszcza swój pokój. Czyli cały czas tu był, oczywiście. Byłbym zaskoczony, gdyby jednak go tu nie było.
- Lepiej już kładź się spać, rano musimy dosyć wcześnie wstać – powiedziałem znacząco, zabierając się powoli za pakowanie. Ja wielkiego problemu ze wstaniem mieć nie będę, ale on? Z nim może być ciężko.
<Piesku? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz