Cóż, takich propozycji było całe multum. Niektóre kobiety obiecywały mi jeszcze bezgraniczne oddanie, wierność, czasem nawet dziewictwo, jakby miało to mnie jakoś przekonać. Czasem pisały do mnie te kobiety we własnym imieniu, a czasem otrzymywałem takie propozycje od ich ojców, matek, czy też opiekunów prawnych, co już mi się mniej podobało. Mimo, że doskonale byłem świadom tego, jak działa te świat, i dlaczego niby jest to takie ważne, ale mi się nigdy to nie podobało. Mam świadomość, że czasem z takich zaaranżowanych związków może wyniknąć miłość, ale już sam fakt, że ktoś mnie do czegoś przymusza sprawia, że automatycznie już jestem na nie.
- Tym synem prawie mnie kupiła. Dziedzic by mi się przydał – odparłem, od niechcenia otwierając kolejny list. Jak chodzi o część pierwszą, to sobie żartowałem, oczywiście, odkąd mam Haru, nikt i nic mnie do siebie nie przekona. Chyba, że stanie się coś, co sprawi, że się rozejdziemy, ale tej możliwości nawet nie biorę pod uwagę.
- Mówisz poważnie z tym dziedzicem? – zapytał lekko zaskoczony, zerkając na mnie.
- Trochę tak. Dobrze byłoby mieć kogoś, kto w przyszłości by to wszystko przejął. Ktoś, komu mogę zaufać. Może niekoniecznie musi być to moje dziecko, ale chyba wtedy byłbym najbardziej spokojny o to, że nie roztrwoni tego majątku na głupoty. Problem jest z tym jednak taki, że ja i dzieci... cóż, łagodnie to ujmując, dzieci za mną nie przepadają. Na razie jednak jeszcze za wcześnie, by o tym myśleć – wyjaśniłem spokojne, kolejny list przeznaczając na podpałkę.
- A co, jeżeli nie będziesz miał dzieci? Co wtedy? – zapytał, chyba trochę zaciekawiony tym tematem.
- Nie myślałem o tym jeszcze za bardzo. Z osób, którym ufam zostałeś mi oczywiście ty, no i Suzue. Jeżeli ona założy rodzinę, to pewnie właśnie jej przypadnie ten majątek. A na razie skupiam się na tym, by zachować równowagę pomiędzy powielaniem tego majątku, a spędzaniem czasu z tobą. Chcę, byś miał wszystko, czego chcesz i teraz, i w przyszłości – odparłem, rozciągając się leniwie z ulgą zauważając, że to już koniec. I w sumie, to najbardziej mnie zdenerwowało to zaproszenie na przyjęcie, na które będę musiał udać się sam.
- Ale wiesz, że ja nie potrzebuję wiele do szczęścia i wystarczysz mi tylko ty? – odpowiedział, uśmiechając się do mnie szeroko.
- Niby wiem, ale chyba lepiej spędzać czas w jakimś przyjemnym miejscu, jak chociażby te gorące źródła, niż w twoim małym domku, czyż nie? – odparłem, wstając, by wyrzucić niepotrzebne papiery do ogniska.
- Coś ci w moim domku nie pasowało? – spytał, pusząc policzki.
- Owszem, jedna rzecz, było tam przeokropnie zimno. Gdyby nie to, no to jakoś bym to przeżył – wyjaśniłem, odwracając się w jego stronę. – Zamierzam teraz udać się na trening. Chcesz może poćwiczyć ze mną? – zapytałem, zwracając się w jego stronę.
- A może zamiast iść na trening porobimy coś, co sprawia, że spala się tyle samo kalorii, albo nawet i więcej? – spytał, także podchodząc do mnie i kładąc dłonie na moich pośladkach, przyciągając mnie do siebie.
- A co takiego może sprawiać, że spala się jeszcze więcej kalorii niż porządny trening? – spytałem, trochę go nie rozumiejąc. Na co on znowu wpadł?
<Piesku? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz