To było naprawdę słodkie, Sorey jak zawsze myślał nie tylko o dzieciach, ale i o mnie, chcąc, abym był szczęśliwy, nawet jeśli tak naprawdę tego wszystkiego nie potrzebuję.
- Dziękuję skarbie, ale nie jestem głodny - Zapewniłem, czym zaskoczyłem mężczyznę, niespodziewającego się tego, co mu przed chwilą powiedziałem.
- Dobrze się czujesz? - Od razu podszedł do mnie, kładąc dłoń ma moim czole, sprawdzając jego temperaturę. - Nie wydajesz się ciepły, a więc na pewno nie wina gorączki.
- Oczywiście, że nie mam gorączki. Dlaczego bym miał ją mieć? I tak dobrze się czuję, dlaczego pytasz? - Odpowiedziałem na jego pytanie, jednocześnie zadając mu własne pytanie, nie rozumiejąc jego zachowania.
- Bo wiesz, ty zawsze jesz śniadanie z dziećmi, a dzisiaj mówisz mi, że nie masz na to ochoty, dlatego szczerze jestem zdziwiony i nawet zmartwiony tym faktem - Wyjaśnił, na co uśmiechnąłem się łagodnie, wstając z łóżka, mając już zdecydowanie dość leżenia. Co jak co ale się wyspałem i nie mam zamiaru cały dzień leniuchować i nic nie robić, to nie w moim stylu. - A ty co robisz? Miałeś leżeć - Dodał, uważnie mnie obserwując, nawet na chwilę nie spuszczając ze mnie wzroku.
- Miałem, ale nie chce mi się leżeć, chce natomiast włosy poczesać - Wyjaśniłem, swój plan działania podchodząc do lustra, aby uwolnić włosy z uwięzi biorąc w dłonie grzebień, którym zacząłem rozczesywać swoje włosy.
- Mogę? - Sorey, który od razu zjawił się za mną, wyciągnął dłoń w stronę grzebienia.
Kiwając twierdząco głową, podałem mu grzebień, doskonale wiedząc, że lubi czesać moje włosy.
Sorey, gdy tylko dostał grzebień do ręki, od razu zabrał się do pracy, ładnie rozczesując moje włosy, które spiął, całując mnie w kark.
- Gotowe, a teraz proszę nic już nie robić, odpoczywaj i proszę, nie kombinuj - Niby poprosił, biby trochę mi zagroził, chyba myśląc, że się na to zgodzę, no chyba nie, ja i tak będę robił to, na co mam ochotę.
Kiwnąłem jedynie głową, wychodząc z sypialni, to, że mam nic nie robić nie oznacza, że będę tu siedział, na to się nie zgodzę.
Zaglądając do dzieci, zauważyłem, że nadal śpią, biedne zmęczone muszą wcześnie wstawać w tygodniu to chociaż w weekend sobie odpoczną, zamykając za sobą drzwi, zerknąłem na męża, który czekał na mnie na schodach.
- Jeszcze śpiąc - Wyszeptałem, sam nie wiem czemu, po prostu to zrobiłem, nawet nad tym się nie zastanawiając.
- To na pewno dobrze? Zazwyczaj nie śpią tak długo - Wyznał, jak zwykle niepotrzebnie się martwiąc, ja naprawdę nie wiem, po co on się tak martwi, czy to ma jakikolwiek sens? Przecież dzieci mogą być zmęczone i mogą dłużej spać, to nic złego, a wręcz przeciwnie. To bardzo zdrowe, niech śpią, tyle ile potrzebują.
- Zazwyczaj to one nie chodziły do szkoły, a więc nie musiały wcześniej wstawać i nie były zmęczone. A teraz muszą w tygodniu wstawać wcześniej, a więc w weekend muszą się wysypiać to przecież naturalne - Przyznałem, schodząc po schodach, aby wejść do kuchni, zajmując miejsce przy stole, wpatrując się w okno i ładną pogodę za nim, aż chciałoby się wyjść na dwór i kto wie, może to później zrobimy.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz