Muszę przyznać, trochę nie rozumiałem, dlaczego Miki tutaj przyszedł. Trochę bałem się, że zaraz mi zacznie pomagać, a przecież miał odpoczywać. Co ja z nim mam... Staram się dla niego jak mogę, by miał spokój i wszystko inne, czego tylko potrzebuje, a on i tak robi wszystko na opak. No nic, najważniejsze dla mnie było, by mój Miki był szczęśliwy, bezpieczny i zdrowy. Nic więcej do szczęścia mi nie jest potrzebne. No i oczywiście jeszcze szczęście moich dzieci jest dla mnie najważniejsze. Dzieci, które aktualnie spały, i to bardzo długo spały, co było zadziwiające jak na nie. Może i niby wcześniej nie chodziły do szkoły i nie musiały wstawać wcześnie, ale i tak wstawały dosyć wcześnie. A już na pewno nigdy nie spały tak długo. Może coś złego stało się w szkole...? Nie no, w to trochę wątpię, zachowywały się całkiem normalnie, wesoło, a to przecież jeszcze dzieci, na pewno nie potrafią jeszcze kłamać na tyle idealnie, że nie jesteśmy w stanie tego zauważyć. Właściwie, to chyba w ogóle nie są w stanie kłamać. W końcu są aniołami, a anioły nie kłamią. Przynajmniej w teorii. W praktyce przekonałem się, że wygląda to nieco inaczej. Mówi się tylko niecałą prawdę, albo tak operuje słowami, by się pogubić. Ani jedna, ani druga metoda mi się nie podoba, ale czasem, dla czyjegoś dobra, po prostu trzeba to zrobić. Jak chociażby wtedy, kiedy musiałem okłamać Miki'ego, że udaję się na jakieś dziwne próby, a w rzeczywistości miałem znaleźć z nią naczynie na demona tkwiącego w jego ciele. To była jednak bardzo dobra wymówka do tego, by skłamać.
– Proszę. Mówiłeś mi, że nie masz na nic ochoty, ale nie wiem, czy już do tej pory zdania nie zmieniłeś, czy może już zmieniłeś, i też nie wiem, czy ci jest gorąco czy też nie, dlatego proszę, przygotowałem lemoniadę. Zimną. Dla was wszystkich – odezwałem się, stawiając na stole szklany dzbanek oraz szklankę pełną chłodnego napoju. Miki tak bardzo był zamyślony, że dopiero teraz oderwał wzrok od okna i przeniósł go na blat, będąc tak odrobinkę zaskoczony tym, co tam ujrzał. Naprawdę odpłynął. Ale to w sumie, on czasem tak ma, więc nie muszę się niczym przejmować. Chyba.
– Dziękuję – uśmiechnął się do mnie tak łagodnie i pięknie, jak to tylko on potrafił. – Robiłeś już śniadanie?
– Nie, jeszcze nie. Czekam, aż dzieci wstaną i powiedzą, na co mają ochotę, bo sam nie mam nie żadnego pomysłu, a i ty mi nic nie podsunąłeś. A później, jak będą chciały, i jak ty będziesz chciał, może pójdziemy na spacer. Nad jezioro na przykład. Ładna pogoda jest, trzeba wykorzystać, nim zacznie się robić brzydko, i jesiennie, i zacznie padać deszcz, bo wtedy to ja nie zamierzam z domu się ruszać – bąknąłem, czując nieprzyjemny dreszcz zimna na samo wspomnienie o tym. Teraz będzie tylko gorzej i to mi się absolutnie nie podobało. Nie chciałbym być chory. Bycie chorym to chyba najgorsze, co mnie może spotkać. No i Miki'ego, bo to on będzie się w takim przypadku mną zajmował. Na szczęście jestem zdrowy i taki pozostanę tak długo, jak tylko się da.
<Owieczko? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz