Odprowadziłem zadowolone dzieci do szkoły, całując je w czoła, na pożegnanie mając nadzieję, że wszystko będzie tak, jak być powinno, bez żadnych problemów i komplikacji których naprawdę bardzo bym nie chciał przechodzić, ani tym bardziej nie chcę, aby oni je przechodzili, do tego mój mąż chyba umarłby ze strachu, gdyby dowiedział się, że coś było nie tak z dziećmi.
Po odprowadzeniu dzieci do szkoły od razu skierowałem się do zamku gdzie miałem dziś rozpocząć swój pierwszy dzień w pracy, z powodu czego bardzo się cieszyłem, ale jednocześnie bardzo się stresowałem, nie wiedząc, czy będę w stanie ogarnąć wszystko, fakt faktem kiedyś jako człowiek pomagałem trochę królowej w jej zadaniach, ale to było przez chwilę i robiłem to nie jako praca tylko po prostu jako pomoc, jednak jakby co jest różnica między pracą a bezwarunkowym pomaganiem komuś.
- Dzień dobry Alisha - Przywitałem się z kobietą która uśmiechnęła się, ale jednocześnie wyglądała, jakby się z jakiegoś powodu zmartwiła. - Coś nie tak? - Dopytałem, przyglądając jej się z uwagą.
- Nie wyglądasz najlepiej, chyba się nie wysłałeś - Słusznie zauważyła, ależ to mądra kobieta i nie myślę o tym w sposób sarkastyczny, po prostu uważam, że tak jest.
- Tak, nie mogłem spać, ale to żaden problem, jestem w stanie pracować - Zapewniłem, na co kobieta ciepło się do mnie uśmiechnęła.
- Na twoje szczęście dziś nie jesteś mi potrzebny, wyjeżdżam na kilka dni, poza miasto, a więc do końca tygodnia masz jeszcze wolne - Wyznał, z czego byłem nawet zadowolony, zdecydowanie bardziej wolałem być w domu niż tu w pracy przynajmniej dziś.
- W porządku, w takim razie widzimy się w poniedziałek przyszłego tygodnia - Porzegnałem się z kobietą mogąc wrócić do domu, nasze dzieci będą w szkole do 12:30, a zwłaszcza była 8:00 rano mogłem wrócić do domu trochę odpocząć, a następnie odbiorę nasze dzieci.
Mając genialny pomysł, ruszyłem w stronę domu, gdzie znalazłem, ale już po kilku minutach no może kilkunastu, cicho wchodząc do środka, aby nie przeszkadzać, mężowi w odpoczynku cicho idąc do sypialni, gdzie wydawało mi się, że śpi, tak wydawało to bardzo dobre słowo, bo gdy tylko podszedłem do łóżka, zauważyłem, że otwarte oczy.
- Miki co ty tu robisz? - Od razu zapytał, podnosząc się do siadu, przyglądając mi ze zmartwieniem.
- Alisha wyjeżdżą na kilka dni, a więc nie będę jej potrzebny aż do przyszłego tygodnia - Wyznałem, uśmiechając się do niego łagodnie, kładąc się obok niego na łóżku.
- Ach rozumiem, to dobrze przynajmniej odpoczniesz - Zadowolony od razu nie przytulił, całując mnie w czoło.
- Tak, bylebym nie zaspał, ktoś musi odebrać dzieci - Odparłem, bardziej mówiąc do siebie niż do niego.
- Ja mogę to zrobić - Od razu wypalił, chętny na odebranie dzieci ze szkoły.
- Nadal nie wiesz, gdzie to jest i jesteś zmęczony po pracy, lepiej to już śpij, a nie gadaj - Uciszyłem go, a przynajmniej miałem nadzieję, że to go uciszy.
- W takim razie pójdę po nie z tobą - Zaproponował, cicho przy tym ziewając.
- W porządku, jeśli się obudzisz, będziesz mógł ze mną po nie iść - Zapewniłem, wtulony w jego ciało. - Dobranoc - Wyszeptałem, potrzebując odpoczynku, aby mieć siłę na odebranie dzieci.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz