W pierwszej chwili nie zwróciłem uwagi na męża wczytany w książkę, która naprawdę mnie wciągnęła. Tym bardziej, że była czymś nowym i świeżym w tym domu, to znaczy kupiona była już dawno, ale jakoś nie było okazji zabrać się za czytanie jej.
- Miki? - Dopiero po chwili usłyszałem, dostrzegając dłoń na książce, którą czytałem, a która już po chwili została mi zabrana. Dopiero teraz odczuwając ból głowy i oczu, powodowane chyba zmęczeniem i przemęczaniem wzroku czytaniem książki.
- Słucham. Coś się stało? - Zapytałam, przecierając bolące oczy, które zdecydowanie miały już dość.
- Pytałem, czy chcesz Kakao - Wyjaśnił, jednocześnie ponownie powtarzając to samo pytanie.
- A nie, dziękuję, niczego nie potrzebuję - Przyznałem, podkładać się z kanapy, aby rozciągnąć swoje mięśnie. - Położę się już, poradzisz sobie z dziećmi? - Zapytałem, zakrywając usta, aby ukryć ziewnięcie.
- Oczywiście, że sobie poradzę, możesz iść spać - Zapewnił, całując mnie w czoło.
- W porządku, dobranoc - Porzegnałem się z mężem i dziećmi, idąc od razu do sypialni, oczywiście tak jak się spodziewałem, sen nie chciał przyjść, ale warto było spróbować. Może świadomość tego, że mój mąż jest w domu, spowoduje większe prawdopodobieństwo na moje zaśnięcie.
Leżenie w łóżku w końcu zdało swoje efekty, a ja zmęczony zasnąłem, nawet nie mając pojęcia, kiedy to nastąpiło.
Przebudziłem się kilka godziny później, czując się już naprawdę dobrze, wyspałem się i to naprawdę porządnie, gdy się obudziłem, miałem przy sobie męża, a więc niczego więcej do szczęścia nie było mi potrzeba.
Nie mając ochoty wstać, leżałem grzecznie pod miękką pościelą, godzina była jeszcze bardzo wczesna, a więc nie było potrzeby, abyś wstała z łóżka, z drugiej strony nie miałem za bardzo co robić, a leżenie nie było za bardzo dla mnie interesujące, z jednej strony więc chciałem wstać, aby coś robić, ale z drugiej dobrze mi się leżało, a więc tak źle i tak nie dobrze.
Wpatrując się w okno, za którym było już jasno, odwróciłem się w jego stronę, zainteresowany tym, co działo się za oknem, od razu czując dłonie, które przyciągnęły mnie bliżej siebie. Sorey nawet przez sen pilnuje, abym nie wstał, jemu to dobrze, potrafi przespać całą noc, a nawet cały dzień. Ja natomiast nie jestem w stanie tak długo spać, a to wszystko dlatego, że nigdy tak długo po prostu nie spałem, jestem już troszkę starszym aniołem, a więc wystarczy mi zdecydowanie mniej snu niż mojemu młodemu mężczyźnie.
Znudzony już trochę chciałem wstać z łóżka, mając dość leżenia, to bardzo przyjemne, ale ja nie potrafiłem spędzać tak całych dni.
- Zostań, jeszcze nie musimy wstawać, dzieci śpią - Odezwał się zaspanym głosem Sorey, wsuwając nos w moje włosy. Zdecydowanie nie mając zamiaru wstać, do tego nie chcąc, abym i ja wstawał z łóżka.
- Wyspałem już się, nie chce mi się spać - Odpowiedziałem, mimo to nie poruszając się z łóżka. Wiedząc, że to nie ma sensu.
- To sobie jeszcze poleż nie zawsze mamy na to okazję - Wyznał, wywołać u mnie ciche westchnięcie. No i co ja z nim mam? Nie chcąc się szarpać, leżałem dalej, co było nudzące, przynajmniej do czasu, gdy Śnieżka przyszła bliżej mnie, głośno mrucząc. Sprawiając, że mogłem nie tylko się do niej przytulić, ale i ją pogłaskać, przestając się tak nudzić, nie mając i tak nic lepszego do robienia.
<Pasterzyku? C: >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz