Dzieciakom bardzo spodoba się ten pomysł, a ja nie miałem nic przeciwko, aby zrobić do śniadania lemoniadę, jeśli one tego chcą, to kim ja jestem, aby im na to zabraniać.
-TAK!! - Krzyknęły nasze dzieci, które były bardzo chętne do jedzenia, oczywiście jeżdżenia czegoś słodkiego, czy to było zdrowe? No nie do końca, ale czy im mogło to zaszkodzić? Oczywiście, że nie. Anioły nie chorują jak ludzie, a więc mogą jeść, co chcą i kiedyś chcąc.
- A ty owieczko? - Tym razem zwrócił się do mnie, chcąc wiedzieć, jaka jest moja opinia na ten temat.
- Jeśli taki był plan, nie mam nic przeciwko temu - Zgodziłem się, uśmiechając przy tym łagodnie.
Sorey kiwnął głową, zakładając na swoje ciało koszulkę, ruszając w stronę wyjścia z pokoju wraz z naszymi dziećmi, gdy ja musiałem przygotować się trochę bardziej niż mąż, miałem się przebrać, rozczesać swoje długie włosy i ładnie je spiąć dopiero wtedy mogąc zejść do dzieci, wygląd nie ma dla mnie większego znaczenia, jednak nie lubię, gdy mój wygląd przypominał wygląd owcy, dlatego właśnie musiałem się zająć wyglądem.
Przygotowany mogłem zejść na dół, gdzie mój mąż już przygotował naszym dzieciom śniadanie.
- O dobrze, że już jesteś, chcesz też coś zjeść? - Zapytał, stawiając na stole szklankę, do której wlał mi lemoniadę.
- Nie, jeść nie chce, ale tego się chętnie napije - Odpowiedziałem, biorąc do ręki szklankę, pijąc to, co w niej zawarte. Muszę przyznać, że Sorey naprawdę dobrze robi zimne napoje, lemoniada taka prosta do przygotowania nie jest, a jednak idzie mu to bardzo dobrze, a to się ceni, z resztą ja cenię go, za wszystko, co robi, nawet jeśli nie zawsze mu to wychodzi.
Nasz wspólny czas był dziś naprawdę miły, bawiliśmy się z dziećmi, przygotowaliśmy im obiad, uczyłem dzieci czytać. Wszystko szło tak, jak powinno, był czas dla naszych dzieci, wspólną zabawą i relaks. Szkoda tylko, że znów nie mieliśmy okazji, aby spędzić czas sam na sam.
Sorey nim poszedł do pracy, położył jeszcze nasze maluchy spać.
- Śpią - Odezwał się mój mąż, wchodząc do kuchni, gdzie właśnie kończyłem sprzątać.
- Dobrze, bardzo się cieszę - Odpowiedziałem, podnosząc do męża, aby położyć dłonie na jego ramionach, stając na palcach, aby złączyć nasze usta w namiętnym pocałunku. - Musisz pójść do pracy? - Zapytałem, dłonią poprawiając jego włosy, nie chcąc spędzić kolejnej nocy sam.
- Niestety muszę owieczko - Odpowiedział, na co westchnąłem cicho, zerkając na zegarek.
- No to może, chociaż skorzystamy z tej chwili, masz jeszcze czas, a ja chętnie bym zaszalał - Wyszeptałem, wkładając dłoń pod jego koszulkę.
Niestety Sorey chwycił moją dłoń, wyciągając ją spod swojej koszulki.
- Wybacz, ale nie mogę teraz, muszę wyjść dziś wcześniej - Wyszeptałem, całując wierzch mojej dłoni. - Obiecuję ci, że to odbijemy - Dodał, widząc moją minę.
- Oczywiście - Westchnąłem cicho, odsuwając się od niego.
- Hej nie rób takiej miny, przecież całkiem niezadowolony się kochaliśmy - Stwierdził, chyba zapominając o tym, kiedy ostatni raz się kochaliśmy.
- Jakiś miesiąc temu, masz rację to niedawno - Przewróciłem oczami, ciężko przy tym wzdychając. - Bezpiecznej pracy, pójdę już spać, muszę jutro wcześnie wstać - Porzegnałem się z mężem, idąc do sypialni, gdzie położyłem się spać, musząc odpocząć przed jutrzejszym dniem i rozpoczęciem nowej pracy.
< Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz